Kontrakty są zawarte w taki sposób, że w przypadku dopingowej afery partnerzy Norweskiego Związku Narciarskiego (NSF) mają prawo do wypowiedzenia dotychczasowych porozumień. Jest to zabezpieczenie chroniące wizerunek sponsorów, którzy nie chcą być kojarzeni z aferami i nielegalnym wspomaganiem się. Do tej pory mimo kontrowersji związanych z lekami na astmę prawdziwych skandali nie było, ale odebranie trofeów z 2015 roku Martina Johnsruda Sundbyego i przede wszystkim wpadka Therese Johaug sprawiły, że umowy mogą zostać zerwane.
- Jesteśmy w takim miejscu, że zdecydowana większość naszych sponsorów może od nas odejść, nawet w jednej chwili - przyznał Thorbjoern Skogstad z Norweskiego Związku Narciarskiego.
- Byłoby to dramatyczne i miałoby wielki wpływ na całą sytuację finansową naszego narciarstwa. W umowach są odpowiednie zapisy. Musimy bardzo uważać, żeby nie popełniać żadnych dalszych błędów - dodał Espen Bjervig, były zawodnik, obecnie działacz zajmujący się sprawami marketingu w NSF.
Paradoksalnie o sponsorów nie musi się martwić winowajczyni całego zamieszania, czyli Johaug. Norweżka ma wiele indywidualnych kontraktów reklamowych i jej partnerzy zadeklarowali, że na pewno z nią zostaną.
ZOBACZ WIDEO Niesamowity mecz Legii Warszawa w Dortmundzie