Aleksander Wierietielny po kilku latach stronienia od mediów zdecydował się na bardzo długi wywiad. W rozmowie ze sport.pl nie szczędzi szczegółów swojej pracy z polską kadrą biegaczek narciarskich. W słowach 73-latka słychać przede wszystkim olbrzymi żal do Polskiego Związku Narciarskiego, a zwłaszcza jego prezesa - Apoloniusza Tajnera, którego prześmiewczo nazywa "prezesem skoczków".
- Dlaczego nie można sprawiedliwie traktować skoków i biegów, to nie do mnie pytanie. Prezes po prostu gnębi biegi. Robi to złośliwie. Z jakiegoś powodu krzywo patrzy na Justynę [Kowalczyk - przyp. red.] i nie chce, żeby ona była kimś znaczącym w związku. Tę dziewczynę trzeba zatrzymać w PZN za wszelką cenę. A on ją trzyma na odległość - nie gryzie się w język Wierietelny.
Szkoleniowiec od 2000 roku pełnił rolę pierwszego trenera polskiej kadry A w biegach narciarskich. To pod jego wodzą największe sukcesy świętowała Justyna Kowalczyk. Z pracą definitywnie pożegnał się pod koniec marca tego roku, kiedy ogłosił przejście na emeryturę. Wcześniej natomiast przez jakiś czas zajmował się trenowaniem młodych polskich biegaczek, które pod jego okiem zaczęły notować znaczący progres. Według niego jednak sukcesy w biegach nie wszystkim są na rękę.
- Gdyby nie było mnie ani Justyny, to byłby wreszcie święty spokój. Byliby sobie jacyś biegacze, co zajmują miejsca w pięćdziesiątce i nic nie trzeba przy nich robić. A gdyby raz na jakiś czas wbiegli do czołowej trzydziestki, to by się ogłosiło sukces i byłaby radość dla prezesa. Co innego, gdy grupa mierzy wysoko. To już jest problem, bo trzeba jej dużo rzeczy zapewnić, zainwestować w serwismenów. No i okazało się oczywiście, że serwismeni są dla związku problemem - żalił się Wierietelny.
Czytaj także:
- NHL. Dallas Stars pozostają w grze o Puchar Stanleya. Błyskawice pokonane po dogrywce
- Skoki. Philipp Aschenwald zwycięzcą mistrzostw Austrii w Bischofshofen
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piotr Żyła znów tryska humorem. Pokazał kapitalny skok z Ga-Pa!