3 czerwca Mariusz Wach technicznie znokautował Łukasza Sosińskiego i już kilkanaście dni później postanowił wrócić do ringu. W miniony piątek w Londynie odbył się jego pojedynek z uznawanym za faworyta Frazerem Clarkem.
Obyło się bez niespodzianki, bo Anglik od pierwszej rundy narzucił swoje warunki reprezentantowi Polski. Wach mimo wszystko nie padł na deski i co warte zaznaczenia, jego przeciwnik nigdy wcześniej tak długo nie boksował.
Gołym okiem można było zauważyć, że bardziej doświadczony pięściarz nie chciał wdawać się w dynamiczne wymiany z medalistą olimpijskim. Po ostatnim gongu sędziowie byli jednogłośni. Clarke pewnie pokonał na punkty Wacha.
Nie da się ukryć, że urodzony w Krakowie pięściarz nie był w najlepszej dyspozycji. Wach będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o tej walce.
ZOBACZ WIDEO: Wach stanął z rywalem oko w oko. Tak się zachował
Przemysław Garczarczyk nie zostawił suchej nitki na Polaku. - W rundach było 10:0. Clarke na tle Mariusza Wacha wypadł dobrze, jak sami komentatorzy zresztą stwierdzili podczas poprzednich sześciu walk nauczył się mniej niż w tej walce. Chyba nauczył się, jak trafiać prawie nieruchomy cel - stwierdził dziennikarz na kanale youtube'owym "Garneksports".
Dla Wacha była to 10. porażka na zawodowych ringach. 43-latek może też pochwalić się 37 wygranymi, w tym 10 przez nokaut. Swego czasu walczył choćby z Władimirem Kliczko, Aleksandrem Powietkinem czy Dillianem Whytem, aczkolwiek coraz wyraźniej widać, że lata świetności ma już za sobą.
Z kolei Clarke jak dotąd nie poniósł ani jednej porażki i potwierdził swoją wartość przed własną publicznością, odnosząc siódme zwycięstwo. Na wali wznoszącej jest od IO 2020, podczas których sięgnął po brąz.
Czytaj więcej:
Maciej Sulęcki wrócił z przytupem. "Nie było co zbierać"
Floyd Mayweather wziął udział w pokazowej walce. Zakończyło się to wielką bójką