Brytyjczyk był zdecydowanym faworytem tej potyczki. Wszak Francis Ngannou debiutował w ringu i miał dużo mniejsze doświadczenie niż mistrz świata Tyson Fury. "Król Cyganów" miał dopisać sobie kolejne łatwe zwycięstwo. Nic bardziej mylnego.
Fury wygrał po niejednogłośnej decyzji sędziów. Już w trzeciej rundzie Brytyjczyk wylądował na deskach. Stało się tak po potężnym lewym sierpowym w wykonaniu byłego czempiona UFC. To był ostatni dzwonek ostrzegawczy dla Fury'ego. Wnioski wyciągnął, a z biegiem czasu przejął kontrolę nad pojedynkiem.
Dwóch sędziów wskazało na wygraną Fury'ego (95-94,96-93), a jeden wskazał wynik 95-94 na korzyść Ngannou. Statystyki po walce pokazują, jak była ona wyrównana. Więcej celnych ciosów zadał Fury, ale w zestawieniu mocnych ciosów przodował Kameruńczyk.
"Statystyki ciosów z walki Fury vs Ngannou 71-59 w celnych ciosach dla Fury’ego, 37-32 w power punches dla Ngannou. I taka to nieoczywista walka była" - napisał w serwisie X (dawniej Twitter) dziennikarz TVP Sport, Piotr Jagiełło.
Fury'ego czeka teraz unifikacyjny pojedynek z Ołeksandrem Usykiem o niekwestionowane mistrzostwo świata w kategorii ciężkiej. Brytyjczyk odniósł 34. zwycięstwo w zawodowej karierze.
Czytaj także:
"Kompromitacja, zbłaźnił się". W sieci wrze po tym, co pokazał Fury
Popis byłego mistrza świata. Joseph Parker zwycięża w Rijadzie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wkrótce skończy 47 lat. Jedno u "Pudziana" się nie zmienia