Oświadczenie zostało opublikowane w serwisie Bokser.org:
"Chcę odnieść się do informacji prasowych dotyczących mojej rzekomej wpadki dopingowej. Informuję, iż jako zawodnik oficjalnie do dnia dzisiejszego nie zostałem o niczym powiadomiony. Nie brałem żadnego dopingu przed walką z Aleksandrem Powietkinem.
Po pierwszych publikacjach czekałem na to, że może otrzymam jakieś pismo w tej sprawie, ale do dnia dzisiejszego nic nie dostałem. Uważam, że skoro sprawa mnie dotyczy, to ja też powinienem dostać jakieś pisma, abym mógł się do nich ustosunkować. Również, jak mi wiadomo, Polski Wydział Boksu Zawodowego nie otrzymał od strony rosyjskiej żadnej informacji w tej sprawie.
Chciałbym jeszcze raz wyraźnie powiedzieć i to podkreślić, że przed walką z Powietkinem nie brałem żadnych zakazanych substancji, byłem i jestem czysty. Proszę zauważyć, że była to moja walka o wolność. Wynagrodzenie za walkę idzie do moich promotorów, a ja staję się wolnym zawodnikiem. Jeszcze przed walką w Kazaniu składane były mi oferty przez różnych promotorów. Odmawiałem im współpracy, bo chcę być niezależny.
Stanowczo oświadczam, że nie otrzymałem wynagrodzenia od strony rosyjskiej za walkę z Powietkinem i z tego co mi wiadomo, moi promotorzy z USA również do tej pory nie otrzymali wynagrodzenia.
Może być tak, że komuś, tak po ludzku, zależy na zakończeniu mojej kariery. Jak tylko otrzymam oficjalne zawiadomienia, na pewno się odniosę do zawartych tam informacji".
Przypomnijmy, że pierwsze nieoficjalne informacje o rzekomym dopingu Mariusza Wacha pojawiły się 9 grudnia. Dzień później potwierdził je Andriej Riabiński czyli promotor Aleksandra Powietkina.
- Otrzymaliśmy potwierdzenie pozytywnego wyniku próbki, lecz walka nie zostanie unieważniona. Powietkin wygrał i nic się nie zmienia. Problemy byłby, gdyby u zwycięzcy wykryto doping, ale Sasza jest czysty - mówił Riabiński, cytowany przez rosyjskie media.
Gdyby informacje przekazane przez Riabińskiego okazały się prawdziwe, Wachowi mogłoby grozić dożywotnie wykluczenie z boksu.
Zobacz także: Rośnie presja nad Arturem Szpilką w USA. "Oczekiwania są ogromne"