We wtorek jadący jedną z ulic Manchesteru brytyjski pięściarz Amir Khan wpadł w tarapaty. Khan przypadkowo zahaczył swoim autem o inny, które należało do członka miejscowego gangu. W odwecie kilku ludzi zaatakowało go i zaczęło niszczyć jego samochód.
Jeden z nich uderzył nawet boksera, który musiał wzywać policję, by nie doszło do większej awantury. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zaprowadzili porządek. Nikt nie został aresztowany.
Khan teraz zabrał głos na temat tego wydarzenia. - Byłem wściekły, ale przede wszystkim nie chciałem używać rąk, nie zamierzałem używać swojej broni. Bo moją bronią są pięści - skomentował 30-latek.
Były zawodowy mistrz świata organizacji WBC w kategorii junior półśredniej zasugerował również, że wpływ na postawę napastników miał fakt, że trwa Ramadan, a on jest wyznawcą Islamu.
ZOBACZ WIDEO Różalski zdradza, co sądzi o polityce
- To miesiąc Ramadanu, a ja jestem muzułmaninem. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby wydarzyło się to w innym czasie... - ocenił Brytyjczyk. Dodajmy, że w Manchesterze atmosfera jest bardzo napięta. Wpłynął na nią zamach terrorystyczny przeprowadzony 22 maja 2017 na terenie Manchester Arena po jednym z koncertów. W wyniku wybuchu bomby zginęły 23 osoby, w tym sprawca. Do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
Dodajmy, że to nie pierwsze problemy Khana na angielskich ulicach. W 2012 roku grupa sześciu napastników próbowała ukraść jego samochód o marce Range Rover. Najpierw go śledzono, a następnie przystąpiono do ataku, jednak Khan wraz ze swoim młodszym bratem Haroonem obronił się przed kradzieżą.