"Fragment czaszki umieścili w żołądku, żeby utrzymać przy życiu". Wstrząsające słowa byłego pięściarza

Newspix / Nick Blackwell (po lewej)
Newspix / Nick Blackwell (po lewej)

Nick Blackwell dwukrotnie uciekał śmierci. Walczył, bo jak sam przyznaje był uzależniony od boksu. Dzisiaj przygotowuje się do wzięcia udziału w półmaratonie, żeby podziękować za to, że żyje.

W tym artykule dowiesz się o:

Brytyjczyk Nick Blackwell po raz pierwszy zapadł w śpiączkę w marcu 2016 r. po przegranej walce z Chrisem Eubankem Jr o tytuł mistrza Wielkiej Brytanii w wadze średniej więcej TUTAJ. Po miesiącu bokser został wybudzony i rozpoczął rehabilitację. O zakończeniu kariery nie chciał jednak słyszeć.

W listopadzie 2016 r. środowisko pięściarskie zmroziła informacja o tym, że Blackwell po raz drugi został wprowadzony w stan śpiączki. Tym razem stało się to po sparingu, na który nie miał zgody lekarzy. I znowu mu się udało uciec śmierci.

Dwa lata po tamtych wydarzeniach były już pięściarz postanowił opowiedzieć swoją historię. - W karetce "umarłem", ale lekarze przywrócili mnie do życia. Udało mi się wtedy przezwyciężyć 75-procentową szansę śmierci - zdradził w wywiadzie dla "The Telegraph".

- Za drugim razem wycięli mi fragment czaszki, by złagodzić obrzęk w mózgu. Umieścili go w moim żołądku, by utrzymać go przy życiu. Szaleństwo. Lekarze powiedzieli mi, że mam 85 procent szans na to, że będę sparaliżowany. I wiesz co? W przyszłym miesiącu zamierzam wziąć udział w półmaratonie. Chcę zebrać pieniądze dla ludzi, którzy mnie uratowali - dodał 28-letni Blackwell.

ZOBACZ: Przerażające informacje z Anglii: 26-letni pięściarz zasłabł podczas sparingu >>

Były bokser przyznał się do tego, że uzależnienie od walk w ringu skłoniło go do powrotu do treningów po pojedynku z Eubankem Jr. - To było moje życie. Uzależnienie. Tęskniłem za tym tak bardzo, że w ogóle nie brałem pod uwagę stopnia ryzyka - ocenił.

ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): ciężkie nokauty po uderzeniach kolanami

Komentarze (0)