33-letni Deontay Wilder nie przestaje zaskakiwać kibiców boksu zawodowego. Mistrz świata wagi ciężkiej organizacji World Boxing Council (WBC) udzielił wywiadu, w którym mówił m.in. o śmierci w ringu.
- Mówisz o tym, że zabijam przeciwnika w ringu? Jeśli tak się stanie, to... się stanie. Żadnych wyrzutów sumienia, żalu czy współczucia. Bo to jest boks. To nasza praca. Na to się piszemy, wchodząc między liny. Mówię prawdę, jestem realistą. Ludzie właśnie dlatego mnie kochają - stwierdził Amerykanin, cytowany przez "Daily Mail".
Wilder podkreślił, że w boksie takie rzeczy się zdarzają. Lekceważący stosunek czempiona do tematu ludzkiej śmierci musi jednak zastanawiać. - To jedyny sposób, kiedy możesz skrzywdzić drugiego człowieka i jeszcze otrzymać za to pieniądze. Płacą mi za to kasę i kocham tę pracę. To najlepsza praca na świecie! - dodał "The Bronze Bomber".
ZOBACZ WIDEO: Wielka walka przed Błachowiczem? "Codziennie rano odświeżam skrzynkę mailową!"
ZOBACZ: Polak z mistrzowskim pasem, a Wilder na deskach. Zobacz tort urodzinowy Kownackiego >>
Gwiazdor odniósł się też do walki z Dominikiem Breazealem, która odbędzie się 18 maja na Brooklynie. I w tym przypadku nie brakowało kontrowersyjnych słów.
- Nie lubię go. To co robi, jest nie do zaakceptowania. W ringu będzie dla mnie królikiem doświadczalnym. Powinien zabrać na galę swojego młodego synka, żeby mógł zobaczyć na żywo faceta, który sparaliżuje jego ojca - zapowiedział mistrz świata.
ZOBACZ: 2 miliony wykupionych PPV. Taki wynik ma wykręcić rewanż Wildera z Furym >>