Pojedynek miał szalony przebieg. W drugiej rundzie "Główka" trafił przypadkowo Łotysza w tył głowy. Mairis Briedis brutalnie się na nim zrewanżował. "Oddał" mu przez cios łokciem z całej siły! To było uderzenie kwalifikujące się na dyskwalifikację, Krzysztof Głowacki poleżał przez kilka sekund na deskach.
FEN 25. Kijańczuk - Kowalski: sensacja w Ostródzie! Porażka nadziei polskiego MMA
Chwilę później Łotysz trafił wałczanina, po czym już były mistrz świata był liczony. Gdy wybił gong kończący rundę, sędzia ringowy go nie usłyszał i w tym czasie Głowacki został posłany na matę ringu po raz drugi! W trzeciej odsłonie Łotysz dopełnił dzieła zniszczenia na wyraźnie zamroczonym Polaku, który odczuwał skutki faulu i nokdaunów.
Tuż po walce z komentatorami TVP Sport porozmawiał Andrzej Wasilewski, szef grupy Knockout Promotions. Jego zdaniem zachowanie sędziego było skandaliczne!
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #33: "Psychopata" zarobi więcej, Jóźwiak o kulisach walki na FEN 25
- Nie mam pojęcia, co się stało. Krzysztof odczuł uderzenie łokciem, to była bomba. To co, sędzia zrobił, będziemy sprawdzać. Musimy dokładnie sprawdzić, ile sekund minęło. Będę rozmawiał z moim wspólnikiem, prawnikiem Leonem Margulesem. Możemy złożyć protest - przyznał rozczarowany.
Armia Fight Night 6: Albert Odzimkowski znów jest złoty. Szybki nokaut na legendzie
- Żal mi Krzysztofa, to przecież tyle miesięcy pracy. Powinna być dyskwalifikacja, to był wielki skandal bokserski - dodał.
Na ewentualne reakcje sztabu Polaka należy zaczekać. Walka odbyła się w Rydze, w związku z czym wątpliwe, że organizatorzy pojedynku będą skłonni, aby zmienić jej rezultat.