Głowacki - Briedis: Ryga - miejsce w oparach absurdu. Granica żenady została przekroczona

Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: Krzysztof Głowacki
Getty Images / Elsa / Na zdjęciu: Krzysztof Głowacki

Do skandalicznych wydarzeń doszło podczas walki Krzysztofa Głowackiego z Mairisiem Briedisem. Polak przegrał przed czasem w trzeciej rundzie, lecz wcześniej wydarzyły się skandaliczne sytuacje. Głównym winowajcą jest sędzia ringowy - Robert Byrd.

W tym artykule dowiesz się o:

Wokół pojedynku Krzysztofa Głowackiego z Mairisem Briedisem w półfinale turnieju World Boxing Super Series od samego początku było wiele kontrowersji. Całą historię należy rozpocząć od problemów z wypłatą dla polskiego zawodnika po zwycięstwie w ćwierćfinale nad Maksimem Własowem. Polak otrzymał 200 tysięcy dolarów, a na drugie tyle musiał czekać dość długo. Inny z pięściarzy - Iwan Baranczyk, który rywalizował w innej wadze, groził tym, że zrezygnuje z udziału w turnieju.

Brak wypłat w terminie to jednak nic przy tym, co wydarzyło się w dniu walki. Pierwotnie stawką pojedynku miały być tytuły mistrzowskie WBC i WBO. Federacja WBC postanowiła jednak wycofać się z sankcjonowania walki Głowackiego z Briedisem w związku z niedostosowaniem się do zasad i reguł federacji przez organizatorów. Takie ogłoszenie w dniu walki, to prawdziwy skandal - niestety nie jedyny tego dnia.

Zobacz także: Krzysztof Głowacki - Mairis Briedis: zobacz uderzenie łokciem Łotysza (wideo)

Najśmieszniejsze w tej historii jest to, że organizatorzy powrócili do negocjacji z WBC i może się okazać za kilka godzin, że pas tak naprawdę był w stawce rywalizacji Polaka z Łotyszem. Sytuacja szalona i kuriozalna, lecz niestety coraz częściej występująca w boksie zawodowym, który wyraźnie cierpi w tego typu przypadkach.

ZOBACZ WIDEO Głowacki - Briedis. Skandal w Rydze. Zobacz zejście Polaka do szatni

Największym skandal jednak dopiero przed nami. To, co wydarzyło się w ringu podczas boju Głowackiego z Briedisem to absurd, w który trudno uwierzyć. Głównym winowajcą jest sędzia ringowy Robert Byrd, który dopuścił się karygodnych decyzji i popełnił rażące błędy, które wyraźnie skrzywdziły "Główkę".

W drugiej rundzie Głowacki uderzył w ferworze walki Briedisa w tył głowy po komendzie "stop". W tym momencie arbiter ringowy powinien interweniować i rozdzielić zawodników. Robert Byrd był jednak źle ustawiony i nie wyrażał chęci do tego, aby wkroczyć pomiędzy pięściarzy. W tym momencie dopuścił on do sytuacji, w której Mairis Briedis uderzył Głowackiego łokciem w szczękę. Polak upadł na matę ringu jednak sędzia kazał mu się szybko podnieść, sugerując, że Głowacki udaje.

Robert Byrd ukarał Briedisa odjęciem jednego punktu, choć to również była zła decyzja. Łotyszowi powinny zostać zabrane dwa punkty, natomiast Głowacki powinien dostać maksymalnie pięć minut na odpoczynek. Po wznowieniu walki Briedis zaatakował Polaka, który przyjął otwartą wojnę, tak, jak zrobił to w walce z Huckiem, zdobywając w 2015 roku pas mistrza świata. Łotysz kilkukrotnie mocno trafił naruszonego wałczanina, posyłając Polaka na deski.

"Główka" zdołał podnieść się na 8 i wtedy wybił gong kończący drugą odsłonę. Sędzia ringowy Robert Byrd nie usłyszał sygnału, który wybrzmiewał przez cały czas. W tym momencie Bredis kontynuował swój atak, posyłając Polaka po raz drugi na deski. Runda trwała o 9 sekund za długo. Decyzje i zachowanie sędziego ringowego było skandaliczne, Robert Byrd kompletnie nie panował nad tym, co działo się w ringu.

Głowacki nie zdołał przez minutę otrząsnąć się i dojść do siebie. Bredis wykorzystał sytuację i wykończył "Główkę", awansując do finału turnieju World Boxing Super Series, w którym zmierzy się z Yunierem Dorticosem.

Oliwy do ognia dolał Łotysz w wywiadzie po walce, wprawiając w osłupienie wszystkich obserwatorów wydarzeń w Rydze. - W drugiej rundzie Głowacki uderzył mnie w tył głowy. Stwierdziłem, że skoro sędzia nic nie zrobił, sam zadam trochę brudny cios - powiedział po walce Łotysz przyznając się do tego, że umyślnie sfaulował Polaka.

Zobacz także: Krzysztof Głowacki - Mairis Briedis: eksperci oburzeni po skandalicznej walce

Swój pogląd na całą sytuację ma również Kalle Sauerland - organizator turnieju. Niemiecki promotor stwierdził m.in., że arbiter popełnił tylko jeden błąd.

- Głowacki też faulował. Nie chcę oceniać, kto bardziej. Obaj faulowali to jest boks, a nie badminton. Jeden uderzył w tył głowy, drugi oddał łokciem. Jedyny, powiedzmy błąd, jaki popełnił sędzia był taki, że nie zatrzymał rundy. Obaj zadawali wtedy ciosy, Głowacki także.

Jak widzimy, absurd gonił absurd. Polski obóz na pewno złoży odpowiednie protesty do łotewskiej federacji czy organizatorów turnieju WBSS. Czy to w czymś pomoże? Trudno ocenić, jednak można spodziewać się, że niewiele da się zrobić. O zmianie werdyktu można zapomnieć, w grę wchodzi ewentualny rewanż, choć nie sądzę, aby do tego doszło. Trzeba otwarcie mówić o tym, że sobotniej nocy w Rydze doszło do wielkiego skandalu, w którym oszukany i najbardziej poszkodowany został Głowacki. Rażące błędy Roberta Byrda są nie do zaakceptowania i starcie Łotysza z Polakiem powinno być ostatnim w jego karierze sędziowskiej.

Mateusz Hencel

Źródło artykułu: