Z najnowszych ustaleń wynika, że na szyi Dawida Kosteckiego znaleziono dwa maleńkie - jak po igle - nakłucia. To nowy trop śledczych w sprawie śmierci boksera. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", podczas sekcji zwłok, nakłuć nie zbadano. Właśnie z tego powodu rodzina w piątek po południu podjęła decyzję o wstrzymaniu planowanego na sobotę pogrzebu.
Nakłucia rodzą wątpliwości dotyczące przyczyn śmierci 38-latka. Prokurator Wojciech Kapuściński w służbowej notatce stwierdził brak śladów walki czy obrony. To on odkrył dwa małe ślady na szyi.
"Dla prokuratora to ważny trop do zbadania, czy śmierć boksera rzeczywiście była samobójstwem. Podejrzewa, że Kostecki mógł zostać odurzony, dlatego zabezpiecza w celi prześcieradło, koc i części materaca. Jeżeli ślady na szyi zostawiła igła, to ze strzykawki mogło coś wyciec" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Ustalenia dziennikarzy "GW" Agnieszki Kublik, Wojciecha Czuchnowskiego i Marka Kruczka są szokujące. W notatce prokurator Kapuściński napisał, że nie wyklucza "możliwego zbrodniczego charakteru śmierci". Problem w tym, że podczas sekcji zwłok nikt nie zajął się zbadaniem nakłuć na szyi.
ZOBACZ WIDEO: Piotr Jagiełło o walce Szpilki z Chisorą. "To było bardzo trudne doświadczenie. Zobaczymy, jaki ma plan na przyszłość"
Nie jest zatem wykluczone, że Kostecki przed śmiercią został odurzony. Takie podejrzenie ma prokurator zajmujący się sprawą. Na ciele Kosteckiego nie odkryto bowiem śladów walki. W piątek mecenas Roman Giertych, pełnomocnik rodziny boksera, złożył wniosek o ponowną sekcję zwłok i zmianę kwalifikacji w śledztwie na podejrzenie o zabójstwo.
Na wniosek błyskawicznie zareagowała prokuratura, która wykluczyła możliwość przeprowadzenia drugiej sekcji. "Rozpowszechnianie takich informacji jest jedynie perfidią i brakiem empatii wobec członków rodziny zmarłego" - oświadczyła Prokuratura Krajowa odnosząc się do doniesień "Gazety Wyborczej".
Giertych domaga się też przesłuchania świadków, którzy mogliby wskazać motyw ewentualnych zleceniodawców morderstwa. Z ustaleń gazety wynika, że wśród świadków jest były agent CBA, Wojciech Janik. Kostecki siedem lat temu pierwszy ujawnił przestępcze relacje policjantów z podkarpackiego CBŚ z lokalnym półświatkiem i to m.in. dzięki jego zeznaniom rozbito układ.
Wiosną 2019 roku opublikowano raporty Janika, który twierdzi, że jeden z informatorów przekazał mu nagranie, na którym były marszałek Sejmu Marek Kuchciński uprawia seks z nieletnią prostytutką z Ukrainy. Janik oskarżył szefów CBA, że ukrywają nagranie. Potem Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo ws. znieważenia i fałszywego oskarżenia marszałka Sejmu o popełnienie czynu zabronionego.
2 sierpnia Kostecki, według oficjalnych informacji przekazanych przez Służbę Więzienną, miał popełnić samobójstwo. - Powiesił się na pętli z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem. Uniemożliwiło to natychmiastową reakcję współosadzonych - poinformowała ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.
Były młodzieżowy mistrz świata WBC w 2011 r. został skazany na 2,5 roku więzienia za założenie i współkierowanie grupą przestępczą czerpiącą korzyści z nierządu. W 2016 r. znów trafił do więzienia. Tym razem za kierowanie grupą przestępczą, która miała zajmować się m.in. legalizacją i obrotem samochodami pochodzącymi z kradzieży w krajach UE, wyłudzaniem podatku VAT oraz praniem brudnych pieniędzy.
Zobacz także:
Boks. Kolejna porażka Rafała Jackiewicza. Polak rozbity na Ukrainie
Boks. Media: sąd mógł popełnić błąd w sprawie Dawida Kosteckiego
Sprawa śmierdzi jak z stąd aż po samo Podkarpacie