Nie oszukujmy się. W ojczyźnie Sergiej Radczenko nie zostanie bohaterem i nie dorówna Wasylowi Łomaczence czy Ołeksandrowi Usykowi. W kraju 32-latek uchodzi bowiem za typowego, ale solidnego journeymana, czyli boksera, który objeżdża gale jako rywal dla budujących swoją karierę pięściarzy, mocno promowanych przez potężnych promotorów na lokalnym rynku. W takiej roli przyjeżdżał do Polski na walki z Głowackim, Cieślakiem i Balskim, i nie inaczej było w przypadku Artura Szpilki. Los jednak uśmiechnął się do Radczenki.
Wiedząc, że Ukrainiec potrafi boksować i do tej pory sprawiał Polakom sporo problemów, Radczenko wydawał się dobrym rywalem na pierwszy test Artura Szpilki w wadze cruiser. W Łomży jednak 32-latek miał jedynie sprawdzić Polaka, nie wygrywać. Ten jednak nie tylko, że nie dał sobie zrobić krzywdy w starciu ze Szpilką, to jeszcze perfekcyjnie obnażył jego braki, a przecież to on miał być uczniem w tej walce. Rola nauczyciela była przepisana byłemu pretendentowi do mistrzostwa świata.
Jako że nie pierwszy raz 32-latek walczył poza domem, to werdykt w starciu ze Szpilką go specjalnie nie zdziwił. No cóż, Polska nie byłaby wyjątkiem, w którym ściany pomagają gospodarzom. Wszyscy rozeszli by się do domów i tyle. W porównaniu do Niemiec, gdzie takie werdykty to widok częstszy, w tym przypadku Radczenko mógł mówić o szczęściu. Przegrana okazała się jego kartą przetargową. Takiej sławy nie zdobyłby nigdzie indziej. W internecie się zagotowało.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): niesamowite akcje na One Championship w Singapurze
Dostało się Szpilce, promotorowi, ale przede wszystkim austriackim sędziom. Nagle aferą z Łomży żył cały kraj, wszyscy zaczęli na swój sposób punktować walkę, bukmacherzy zwracali pieniądze tym, którzy obstawili Radczenkę, a Knockout Promotions było zmuszone, aby ratować swoje dobre imię. Oświadczenia, deklaracje i zmiany. Kula śnieżna była coraz większa.
Ukrainiec nigdy nie był medialnym rekinem i gdyby nie walka ze Szpilką, nigdy by nim nie został. Zresztą po co? Z takim stylem boksowania, gdzie nie daje sobie zrobić większej krzywdy, jeszcze przez wiele lat spełniałby się w roli journeymana na galach w Europie. Widząc jednak, jak Polacy są poruszeni jego krzywdą, postanowił zbić na tym interes. Przeszedł więc do ataku.
Jak wspomniałem, Sergiej Radczenko królem mediów społecznościowych nigdy nie był, ale włączyć kamerkę i nagrać parę słów to przecież nie sztuka. Sytuacja wymagała, by przemówić do polskiego narodu, a nawet wydać oświadczenie. W nim skromny chłopak z Krzemieńczuka popłynął na całego.
Jeśli oczywistym jest, że pieniądze za rewanż muszą być większe niż za pierwszą walkę z Polakiem, to temat badań antydopingowych, choć słuszny, to już lekka przesada. W tym miejscu warto chyba przypomnieć, że walka miała miejsce w małej hali w Łomży, a jej organizatorem nie była grupa Sauerland czy Matchroom Boxing. Mając świadomość, jak w ostatnich kilku latach spadła popularność pięściarstwa w Polsce, nikt nie będzie przepłacał tylko w imieniu dobrych zasad.
Radczenko chce rozdawać karty, bo widzi, że na rewanż nalegają wszyscy, łącznie ze Szpilką. Wie, że ten sprzeda się dużo lepiej niż pierwsza walka, stąd stara się ugrać jak najwięcej dla siebie. To nie on jednak rozdaje karty, choć może mu się tak wydawać. Andrzej Wasilewski to twardy negocjator i choć na rewanżu mu zależy, to jasno dał do zrozumienia, że przepłacać nie zamierza. Liczby muszą się zgadzać, a budżet nie jest z gumy.
5 minut Radczenki trwa. Co więcej, być może znajdą się tacy, którzy z boksera z zawodowym rekordem 7 zwycięstw i 6 porażek zrobią bohatera. W ojczyźnie niedoceniany, w Polsce może rozpocząć nowy etap kariery. "Niewykluczone, że Siergiejowi w przygotowaniach pomoże Mateusz Borek i Jakub Chycki" - pisze Mateusz Fudala z "Super Expressu". Sytuacja jest dynamiczna i niedługo 32-latek może zasilić nawet jedną z polskich grup promotorskich i nie będzie to Knockout Promotions.
Czyje karty okażą się mocniejsze? Ile z rewanżowej gry jest w stanie ugrać Sergiej Radczenko? Myślę, że z pewnością więcej niż 500 euro, wykpione w publicznym przekazie i najwięcej w dotychczasowej karierze. Lepiej zastanowić się, jak zaprezentuje się Ukrainiec, jeśli za jego przygotowania zabierze się w pełni profesjonalny skład? Może okaże się, że to nieoszlifowany diament, który można jeszcze drogo sprzedać.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora>>>
Czytaj także:
Boks. Artur Szpilka - Siergiej Radczenko. Grzegorz Proksa wypunktował walkę
Boks. "Czas na bardzo konkretne wnioski". Andrzej Wasilewski po walce Szpilka - Radczenko