Pierwotnie do konfrontacji Dilliana Whyte'a z Aleksandrem Powietkinem miało dojść 2 maja w Manchesterze, ale z powodu pandemii COVID-19 walkę przełożono na 4 lipca. Teraz ta druga data również wydaje się mało realna.
Szef Matchroom Boxing, Eddie Hearn, za wszelką cenę będzie chciał jednak doprowadzić do walki Brytyjczyka z Rosjaninem nawet bez udziału publiczności, co pierwotnie nie wchodziło w grę z uwagi na duże zyski ze sprzedaży biletów.
- Zrobię to za zamkniętymi drzwiami, na parkingu - uwielbiam walczyć. W takich chwilach ludzie potrzebują rzeczy, z których można czerpać siłę. Potrzebują czegoś, na co czekają. Gdybym mógł być jednym z pierwszych bokserów, którego ludzie w tych czasach mogliby obejrzeć na żywo, to byłbym zaszczycony - powiedział Dillian Whyte w rozmowie z BBC Sport.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (online): słowa Chalidowa o koronawirusie dają do myślenia
Eddie Hearn twierdzi, że boks ma szansę powrócić w lipcu - zwłaszcza jeśli Premier League wznowi rozgrywki.
Whyte cierpliwie czeka na swoją szansę walki o pas regularny federacji WBC. Brytyjczyk od trzech lat jest numerem 1 w rankingu World Boxing Council. "The Body Snatcher" notuje passę 11 wygranych z rzędu, a w ostatnim występie pokonał Mariusza Wacha.
Czytaj także:
MMA. UFC przypomniało brutalny nokaut w wykonaniu Dana Hendersona (wideo)
Boks. Fiodor Czerkaszyn musi poddać się kwarantannie. Wrócił z Ukrainy