Międzynarodowy mistrz Polski, którego karierę prowadzą Krystian Każyszka, Tomasz Turkowski i Kornel Landowski, 12 grudnia spotka się z Lawrencem Okolie (14-0, 11 KO). Pięściarz z Kościerzyny zmierzy się z Brytyjczykiem w zastępstwie za Krzysztofa Głowackiego, który uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Ile rozmów, konsultacji, negocjacji potrzebował pan w niedzielę, by twierdząco odpowiedzieć na ofertę walki z Lawrencem Okolie?
Nikodem Jeżewski: Wszystko rozgrywało się w mojej głowie. Kiedy w niedzielę przedstawiono nam konkrety, nie było czasu na czekanie i zastanawianie się. Przekazałem swojemu trenerowi Rafałowi Kałużnemu, że jestem na tak, a on zaakceptował moją decyzję. Oczywiście, jestem głównym decydującym w takich sprawach, bo to ja wejdę do ringu, ale mam ogromne zaufanie do szkoleniowca, więc ucieszyłem się, że Rafał Kałużny też natychmiast odpowiedział - bierzmy tę walkę, po to ciężko się pracuje, by wykorzystywać życiowe szanse.
O takich pojedynkach mówi się, że to walki życia.
I nie ma cienia przesady w tym stwierdzeniu. To jest moja szansa, spełnienie marzeń. Walczę o swoją lepszą przyszłość sportową, o przyszłość mojej rodziny. Kilka miesięcy temu zostałem ojcem, mam wspaniałego syna Olgierda Nikodema i kiedyś będę mógł mu opowiedzieć, że biłem się na wielkiej gali w Anglii ze znakomitym rywalem. Byłoby pięknie dopowiedzieć, że walka skończyła się moim zwycięstwem. Wszystko sobie przeanalizowałem w głowie, jestem gotowy, chcę wygrać. Mam szansę wskoczyć na wyższy poziom pod każdym względem. Boks to sport, ale też biznes, dlatego nie mówię, iż pieniądze nie były ważne.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (on tour). FEN 31. Jóźwiak zadowolony z walki Borowskiego z "Trybsonem". "Zrobili show!"
Zaraz po oficjalnym zatwierdzeniu walki Okolie vs Jeżewski oglądał pan pojedynki rywala?
Obejrzałem jedną walkę Okolie i to wystarczy. Interesuję się boksem zawodowym, znam najlepszych pięściarzy, więc styl i umiejętności tego zawodnika nie są mi obce. Wiem, że walczył z nim mój kolega Igor Jakubowski na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, lecz do wydarzeń sprzed czterech lat nie ma co wracać. Najważniejsze są te ostatnie pojedynki, zresztą każdy bokser przecież zmienia się z miesiąca na miesiąc, a co dopiero mówić o latach. Klasa przeciwnika to jedno, jednak przede wszystkim to ja mam być sobą w ringu w sobotę.
Po zdobyciu międzynarodowego mistrzostwa Polski miał pan walczyć w Łodzi, a potem w Wielkim Klinczu z solidnym Romanem Gołowiaszczenką. Potem pojawił się temat jeszcze większej walki z Youri Kalengą, a ostatecznie stanęło na pojedynku z Okolie.
Sam nie mogę uwierzyć, co się wydarzyło z moją karierą w tak krótkim okresie czasu. Byłem zadowolony, że po zwycięstwie z Markiem Prochazką 2 października w Wielkim Klinczu dostaję kolejną szansę boksowania z Gołowiaszczenką. W pewnym momencie dowiedziałem się jednak o kontuzji Ukraińca i byłem przerażony. Boks to moje życie, to moja praca, a tymczasem znów nie było wiadomo, czy uda się znaleźć zastępcę i czy będę mógł walczyć. Na szczęście na wysokości zadania stanęli prowadzący moją karierę Krystian Każyszka, Tomasz Turkowski i Kornel Landowski. To dzięki ich staraniom i wysiłkom najpierw doprowadzili do ustalenia mojego pojedynku z Youri Kalengą, a następnie osiągnęli porozumienie w sprawie walki z Lawrencem Okolie. Ostatecznie to ja zastąpię Krzyśka Głowackiego, któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
W sobotni wieczór nie będzie pan faworytem...
Jestem charakternym, zdrowym i młodym Kaszubem, który łatwo nie odpuści! Wiem, że Okolie bardzo mocno bije, ale i ja mam czym uderzyć. Walka może się skończyć na różne sposoby, wierzę, że to będzie ten najwspanialszy dla mnie, mojego trenera, sztabu, rodziny i wszystkich kibiców.
Zobacz także:
-> MMA. KSW. Sebastian Przybysz zawalczy o tytuł w 2021 roku. "Pas będzie w Polsce"
-> Boks. Ewa Piątkowska może zamienić ring na klatkę. Była mistrzyni chce przejść do MMA