W internecie wrze. Dwie pięściarki: Algierka Imane Khelif oraz Tajwanka Lin Yu-ting są oskarżane o to, że... są mężczyznami. W mediach społecznościowych pojawiło się pełno wezwań do tego, by je wyrzuć z IO Paryż 2024. Przy okazji dostaje się też osobom transpłciowym.
Rosyjska propaganda
Żeby zrozumieć całe zamieszanie w świecie boksu, trzeba znać jedną postać: Umara Kremliowa. W boksie olimpijskim to on rozdawał karty przez ostatnie kilka lat. Szef federacji IBA (wcześniej znanej jako AIBA) pozostawał wiernym żołnierzem Władimira Putina. Na mistrzostwach świata organizowanych przez tę organizację normalnie mogli występować Rosjanie i Białorusini.
Podoba się to samemu Władimirowi Putinowi. Prezydent Rosji nie szczędzi rubli na organizację swojego poplecznika. Sponsorem IBA jest Gazprom. To właśnie dzięki Kremliowowi zostały spłacone długi organizacji, które wynosiły 16 milionów euro. Prezes IBA odgrażał się, mówiąc że "jeśli odejdzie, to IBA zbankrutuje".
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Szalony mecz Polek z Chinkami. "Ta hala eksplodowała kilka razy"
- Jeszcze w 2013 roku Kremliow należał do mocno nacjonalistycznej motocyklowej grupy "Nocne Wilki", która mogła liczyć na przychylność Kremla. Do tej samej grupy należał choćby Ramzan Kadyrow (czeczeński dyktator - przyp. red). Wiadomo, że przed działalnością w IBA Kremliow był biznesmenem. Z pewnością bez wsparcia Putina organizacja nie mogłaby liczyć na ogromne pieniądze z Gazpromu (także po starcie wojny na Ukrainie), które pomogły wyprostować sytuację finansową, spłacić długi i zapewnić Kremliowowi przychylność w wyborach - tłumaczy nam Kacper Bartosiak, dziennikarz współpracujący z TVP Sport.
Warto przypomnieć, że Rosjanie i Białorusini nie mogą brać udziału w igrzyskach w Paryżu, co wywołało furię dyktatorów. W reżimach Władimira Putina oraz Alaksandra Łukaszenki sport odgrywa arcyważną rolę propagandową. Dlatego też rosyjski i białoruski rząd robią wszystko, by zdyskredytować igrzyska w Paryżu. Wykorzystują do tego internet, sieją dezinformację.
- Oskarżenie pojawiło się właściwie równo ze startem olimpijskiej rywalizacji kobiet. Jego podstawą stały się słowa Umara Kremliowa - szefa organizacji IBA. Oskarżył dwie zawodniczki o to, że "próbowały oszukać swoje koleżanki udając kobiety", a testy DNA miały potwierdzić, że są mężczyznami. Informacja zaczęła żyć własnym życiem, a jej potwierdzeniem miało być to, że Khelif i Lin zostały zdyskwalifikowane podczas mistrzostw świata organizowanych przez IBA w 2023 - opowiada nasz rozmówca.
Algierka i Tajwanka zostały wykluczone wtedy z rywalizacji sportowej. Jednak sprawa dalej pozostaje niewyjaśniona.
- To nie jest cała prawda. Owszem - zawodniczki zostały wówczas odesłane do domów, ale nigdy nie podano oficjalnie za co. Według samej Khelif oskarżono ją o zbyt wysoki poziom testosteronu. Ta wersja wydaje się bardziej logiczna, bo przecież przez rok od zawodów IBA nie odebrała obu zawodniczkom medali zdobytych na wcześniejszych imprezach mistrzowskich. A przecież w przypadku "mężczyzn udających kobiety" raczej powinno tak się stać - opowiada Bartosiak.
Wojna w świecie boksu. Nie zobaczymy go na przyszłych igrzyskach?
Wszystko rozbija się o konflikt z MKOL, który trwa już od 2019 roku. Jego podłożem są sprawy finansowe czy sędziowanie. Po agresji Rosji na Ukrainę wszystko się pogorszyło. Kremliow nie tylko gra więc na Władimira Putina. Musi także ratować swoją własną skórę, a sprawa Khelif i Yu-ting idealnie może ku temu przysłużyć. Algierka i Tajwanka to po prostu ofiary, a że mają stereotypowo "bardziej męski wygląd", to zdecydowano się uderzyć w ten sposób i powielić obraz zgniłego moralnie zachodu. Żadnych dowodów bowiem nie ma.
- Zdecydowanie trzeba brać pod uwagę szersze tło. Kremliow blokował udział sędziów związanych z IBA, a tuż przed startem igrzysk wzywał do dymisji Thomasa Bacha, a potem przekonywał, że uczestnicy turnieju olimpijskiego powinni liczyć na sowite wypłaty (tak jak medaliści MŚ/ME organizowanych przez IBA). Gdy te apele okazały się być burzą w szklance wody, sięgnięto po temat "mężczyzn bijących kobiety", który trafił na podatny grunt i szybko zaczął żyć własnym życiem - opowiada dziennikarz o innych absurdalnych decyzjach Kremliowa.
W 2023 roku powstała organizacja World Boxing, która w boksie amatorskim chce przejąć miejsce IBA. Jak na razie jej się to nie udało, a organizatorzy igrzysk podjęli nadzwyczajne kroki. To właśnie MKOl, a nie IBA czy World Boxing ma nadzór nad turniejem olimpijskim. Coraz głośniej mówi się o tym, że ze względu na konflikt, boksu może zabraknąć na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles. Czy to realny scenariusz?
- Mimo wszystko mało realny, choć nie można go oczywiście wykluczyć. Impreza odbędzie się jednak w Los Angeles, a Stany Zjednoczone to jedno z najbardziej "bokserskich" miejsc na świecie. Trudno sobie wyobrazić, by gospodarze zgodzili się na taki precedens, choć otwarte pozostaje oczywiście pytanie o to, jak taki turniej będzie wyglądał. Jeśli World Boxing nie stanie się wystarczająco mocnym graczem, to być może nadzór po raz kolejny obejmie komórka powołana przez MKOl. Ale w dłuższej perspektywie najważniejsi ludzie w świecie olimpijskiego sportu mogą stracić głowę do boksu, gdzie na każdym kroku piętrzą się jakieś problemy i kontrowersje - kończy Kacper Bartosiak.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Polka zareagowała na insynuacje w sieci. "Nie akceptuję żadnej formy hejtu"