W tym artykule dowiesz się o:
Kariera Dariusza Michalczewskiego była bogata w tytuły. 48 zwycięstw w 50 zawodowych pojedynków, w tym aż 38 przez nokaut przełożyły się na mistrzostwo świata WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w kat. junior ciężkiej.
Od 1 czerwca 2005 roku legendarny polski pięściarz przebywa na emeryturze. Nie musi jednak martwić się o finanse, bo ma solidne zabezpieczenie. W końcu to on jest właścicielem marki jednego z najpopularniejszych napojów energetyzujących w naszym kraju.
56-latek wciąż jednak może stoczyć walkę w przypadku, gdy w ramach wynagrodzenia otrzyma aż 10 milionów euro (więcej TUTAJ). Natomiast nie ma mowy o tym, by zgodził się zawalczyć we freakfightach, na które po karierze sportowej zdecydowali się tacy pięściarze jak Tomasz Adamek czy Mariusz Wach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
W rozmowie z TVP Sport "Tiger" poruszył kwestię, dlaczego byli sportowcy decydują się na takie pojedynki. - Jeżeli ktoś robi coś takiego, to moim zdaniem chodzi o finanse - stwierdził.
- Wiem, na ile starczają zarobione pieniądze po karierze. Te gaże, które zarabiamy, są bardzo ważne, ale mamy dwa lata po karierze, żeby znaleźć nowy pomysł na życie. Często sportowcom się to nie udaje, bo my jesteśmy życiowo upośledzeni, mówię też o sobie. Jesteśmy nieprzygotowani, kończymy karierę, mamy kasę i jak dzieci korzystamy z urlopów, kupujemy gadżety - tak z perspektywy Michalczewskiego wygląda życie pięściarzy po odwieszeniu rękawic na kołku.
Michalczewski na boksie zarobił tyle, że po zakończeniu kariery mógłby tylko i wyłącznie odpoczywać. "Fakt" wyliczył, iż Polak za swoje pojedynki zgarnął 50 mln euro (w przeliczeniu na europejską walutę). - Można średnio za każdą walkę liczyć po milionie marek, a potem euro. (...) Zarobiłem sporo - przyznał pięściarz, który zainwestował część pieniędzy w nieruchomości i obecnie skupia się na wychowaniu dzieci.