WP SportoweFakty: W jakim stopniu przez ostatnie cztery miesiące zmieniło się pana życie?
Krzysztof Głowacki: Zmieniło się niesamowicie. Dawniej była cisza i spokój. Teraz cały czas muszę jeździć w różne miejsca. Trzeba się pokazywać, żeby być rozpoznawalnym i mieć sponsorów. Tak naprawdę zmieniło się wszystko. Ciągle odbieram setki telefonów i czasem jest to dla mnie męczące.
Jak dzwoniłem do pana trzy dni po sensacyjnym zwycięstwie z Marco Huckiem, to stwierdził pan, że ma już dość telefonów od dziennikarzy, a dzień po powrocie do Wałcza chciał pan nawet wyrzucić swój własny telefon. Rozumiem, że zdążył się pan już przyzwyczaić do popularności?
- Tak, teraz jestem już przyzwyczajony. Rzeczywiście, po powrocie ze Stanów Zjednoczonych po walce z Marco Huckiem musiałem przejść aklimatyzację. Położyłem się spać o szóstej rano. Jak wstałem o 14:00 i spojrzałem na telefon, to zobaczyłem, że mam ponad 600 nieodebranych połączeń. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie zdarzyło.
Jest pomysł, żeby pana rywalem w pierwszej obronie tytułu mistrza świata WBO został Steve Cunningham. To dobry pomysł?
- Dzwonił do mnie promotor Andrzej Wasilewski, który pytał, czy chciałbym z nim boksować. Powiedziałem, że nie ma najmniejszego problemu i że to fajne nazwisko. Cunningham to niesamowity zawodnik i wielki wojownik. Nawet jeśli ktoś go trafi, a on padnie, to szybko wstaje i boksuje dalej. Walczy do "ostatniej krwi".
Jak postrzega pan swoje szanse w tej walce?
- Cunningham ma bardzo duży zasięg ramion. Jest wysoki i lotny na nogach. Myślę, że będzie to dla mnie bardzo trudny i niebezpieczny rywal. Jest mi to na rękę, bo powiedziałem promotorowi, że nie chcę łatwych przeciwników. Chcę boksować z jak najlepszymi.
Cunningham dwukrotnie walczył z Tomaszem Adamkiem i dwukrotnie z Krzysztofem Włodarczykiem. Jak ocenia pan jego postawę w tych walkach?
- W drugiej walce z Krzysiem Włodarczykiem zaprezentował się bardzo dobrze. Z Tomkiem Adamkiem tak samo. Co prawda dostawał od Tomka i padał, ale szybko wstawał i walczył dalej. Pojedynek był wyrównany. Ja na pewno go nie zlekceważę. Nastawiam się na bardzo niebezpiecznego rywala.
Gdzie chciałby pan stoczyć tę walkę?
- Chciałbym chociaż raz zaboksować w obronie pasa w Polsce. Czy będzie to możliwe? Zobaczymy. Mam nadzieję, że tak. W przyszłości chciałbym też rewanżu z Marco Huckiem. Cały czas dużo gada, więc chciałbym udowodnić, że moje zwycięstwo nie było przypadkowe. Chciałbym zmierzyć się z nim po raz kolejny, żeby pokazać, że po prostu jestem od niego lepszy.
W ostatnim czasie przechodził pan rehabilitację po operacji lewego łokcia i nadgarstka. Teraz już wszystko jest w porządku?
- 3 grudnia mam ostatnią wizytę u doktora Roberta Śmigielskiego, któremu chcę serdecznie podziękować. Zrobił kawał dobrej roboty. Znalazł czas, żeby niemal od razu po moim powrocie do Polski położyć mnie na stół i szybko przeprowadzić operację. Teraz jest bardzo dobrze. Trenuję normalnie i nic mnie nie boli. Zobaczymy, co powie mi 3 grudnia. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
[b]Rozmawiał Michał Bugno
Zobacz także: Mało honorowe działania Niemca po klęsce z Głowackim. "To nie fair!"
[/b]