Pochodzący z Liverpoolu Bellew mistrzostwo świata wywalczył w rodzinnym mieście (w maju tego roku znokautował na Goodison Park Ilungę Makabu) i w nim po raz pierwszy je obronił. 37-letni Flores szybko przekonał się, że nie ma czego szukać w pojedynku z młodszym o cztery lata rywalem.
Już w drugiej rundzie Amerykanin trzy razy lądował na deskach. Dotrwał do trzeciego starcia, w którym potężny lewy sierpowy Bellew ściął go z nóg po raz kolejny. Tym razem sędzia ringowy nie pozwolił Floresowi na kontynuowanie walki.
Tuż po zakończeniu pojedynku mistrz świata WBC podszedł do lin i zaczął coś wykrzykiwać do stojącego pod ringiem Davida Haye'a, wykonując przy tym zamaszyste gesty. "Bomber" wyszedł nawet za liny, jednak przed podejściem do Haye'a powstrzymała go ochrona. Były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej cały czas tylko szeroko się uśmiechał.
- Chciałem powiedzieć Davidowi, co czułem w tamtym momencie - mówił później Bellew w rozmowach z brytyjskimi mediami. Były rywal Mateusza Masternaka (pokonał go po zaciętej walce w grudniu 2015 roku i zdobył tytuł mistrza Europy) był zły na Haye'a, ponieważ ten przed jego walką z Floresem prorokował, że Amerykanin jest zbyt silny i to on zwycięży.
ZOBACZ WIDEO FEN 14: Szymański bezradny w walce z olbrzymim Brazylijczykiem