Dyktator wydał astronomiczne pieniądze na organizację "największej walki w dziejach boksu"

42 lata temu odbyła się największa walka w historii zawodowego boksu, określana jako "Grzmoty w dżungli". Mistrz świata George Foreman spotkał się w Kinszasie z Muhammadem Alim. Na organizację pojedynku dyktator Zairu wydał astronomiczne pieniądze.

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
PAP/EPA

Walka, która rozbiła bank

Dyktator Zairu, Mobutu Sese Seko, zapłacił obu bohaterom głośnej batalii po 5 milionów dolarów, by ci zgodzili się przylecieć do Afryki i w tym miejscu rywalizować w jednym z najgłośniejszych sportowych wydarzeń. Kosztowny zabieg miał pomóc w wypromowaniu kraju i ściągnięciu inwestorów, choć w żaden sposób nie mogło się to kalkulować. Szastanie astronomicznymi kwotami spowodowane było chorymi ambicjami hegemona i próżnością. Projekt był horrendalnie przepłacony, szczególnie, że w tamtym czasie takich pieniędzy w boksie nie widziano na oczy. A charyzmatyczny promotor Don King, który kilka lat wcześniej miał ścisłe powiązanie z gangsterskim światkiem Cleveland, przekonywał, że Czarny Ląd zasługuje na takie wyróżnienie. I ruszył z kampanią promocyjną.

Muhammad Ali miał zainkasować łącznie 5,45 mln dolarów, dwa razy więcej niż wynosiła najwyższa dotychczas gaża w historii. Legendarni mistrzowie ubiegłych dekad takich sum nie zgromadzili przez całą swoją karierę. Dochody Rocky'ego Marciano opiewały na 3 miliony, a inny król najcięższej kategorii Joe Louis po siedemnastu latach wojowania powiększył budżet o 4,6 mln.

W książce Thomasa Hausera "Muhammad Ali. Moje życie, moja walka" dziennikarz Jack Newfield tak opisywał histeryczną wręcz atmosferę, jaka towarzyszyła tej konfrontacji.

- Oczywiście odbywały się wydarzenia sportowe, które przykuwały uwagę świata, ale żadne zawody w historii nie sprawiły ludziom na całej planecie tyle radości, co pojedynek pomiędzy Alim i Foremanem.

"Od statku niewolników, do mistrzowskich zawodników"

Don King na każdym kroku podkreślał, iż pęka z dumy, że to właśnie kontynent afrykański zorganizuje bój pomiędzy dwoma czarnoskórymi pięściarzami. "Obejdziemy się bez białych" powtarzał, a poniekąd wtórował mu w tym sam Ali, który przecież przez lata walczył o równouprawnienie, nie godząc się z historią Stanów Zjednoczonych naznaczoną niewolnictwem.

Ali zameldował się w Zairze 10 września, a wraz z nim przybyła 35-osobowa świta. Serce miejscowych zdobył, gdy deklarował, że jego przodkowie zostali wywiezieni jako niewolnicy właśnie z tego kraju. Tłum go pokochał, chciał krwawego zwycięstwa, wznosząc pamiętny okrzyk "Ali bomaye!", czyli "Ali, zabij go!". Sytuację wykorzystał King, reklamując starcie hasłem "Od statku niewolników do mistrzowskich zawodników". Ten zabieg nie był jednak najbardziej fortunny, bowiem Zairczycy poczuli się urażeni i promotor naprędce musiał zmienić przekaz.

Po latach członek teamu Alego, Jeremiah Shabazz, przyznał, że King mamił ludzi pięknymi frazesami, ale w rzeczywistości koncentrował się na liczeniu pieniędzy.

- Myślałem nawet, że mamy wspaniałego organizatora, z którego możemy być dumni, bo to w Zairze Don King zaczął wyrabiać sobie markę. Później zrozumiałem, że Dona nie obchodzą czarni, chyba że możliwość ograbienia czarnego boksera. Dla Dona liczy się tylko kolor zielony - powiedział.

Do kolejnego zgrzytu doszło niedługo później, gdy szum wokół pojedynku zaczął robić sam Ali. Widząc wsparcie tłumu, był przekonany o miłości gospodarzy do niego.

- Zobaczycie chłopaki, że po przyjeździe do Afryki ludzie Mobutu wsadzą do kotła, ugotują i zjedzą żywcem tych z was, którzy nie traktują mnie poważnie i myślą, że Foreman mi dokopie - powiedział. A zdecydowana większość fachowców była przekonana, że triumf zanotuje właśnie "Wielki George", który był niepokonany i miał renomę niezniszczalnego wojownika, który niczym buldożer niszczy wszystko, co stanie mu na drodze.

Te słowa bardzo zabolały ówczesnego ministra spraw zagranicznych Zairu, który oburzony stwierdził krótko: - My nie jesteśmy kanibalami i nie życzymy sobie, by takie stwierdzenia padały w naszym kontekście.

Na następnej stronie przeczytasz o niespodziewanym przełożeniu walki i wściekłości Alego, który chciał się wycofać.

Czy Muhammad Ali jest najlepszym pięściarzem w historii zawodowego boksu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×