Pojedynek mistrza świata federacji WBC Badou Jacka z czempionem IBF Jamesem DeGalem był wyjątkowo emocjonującym widowiskiem. W pierwszej rundzie Szwed mieszkający na stałe w Las Vegas wylądował na deskach ringu w hali Barclays Center w Nowym Jorku.
W piątej rundzie zaczął odrabiać straty i w ferworze intensywnego ataku, niemal równo z gongiem wyprowadził lewy sierpowy. W tej samej chwili do akcji próbował wkroczyć sędzia ringowy Arthur Mercante Junior, chcąc rozdzielić obu zawodników. Pech arbitra polegał na tym, że wpadł na cios Jacka, a po przyjęciu tego uderzenia zachwiał się. Zapewne upadłby na matę, gdyby nie pomoc pięściarza.
Kuriozalna sytuacja zakończyła się słownym upomnieniem. Choć arbiter był wściekły na swojego "oprawcę", to nie mógł ukarać go ostrzeżeniem. "Ripper" (pseudonim Jacka - red.) nie miał złych intencji, a w całym zdarzeniu nieco nieporadnie zachował się 59-letni Mercante Junior, który zbyt pochopnie próbował wkroczyć między bokserów. Pod prawym okiem Amerykanina pojawiło się zaczerwienienie, na szczęście obyło się bez poważniejszej kontuzji.
Znakomita batalia zakończyła się werdyktem remisowym po dwunastu rundach. W ostatnim starciu liczony był DeGale.
ZOBACZ WIDEO Szczere wyznanie Jędrzejczyk: chciałam skończyć ze sportem