24-letni Iwan Baranczyk rozpoczął od świetnych, sztywnych ciosów prostych i odpowiedniego balansu. Abel Ramos nie był w stanie zachować bezpiecznego dystansu, zresztą "Bestię" (przydomek Baranczyka - red.) z natury trudno jest utrzymać w ryzach.
Sensacyjny przebieg miała trzecia runda. Rosjanin prezentował festiwal niecelności, ale w końcu wypalił krótkim prawym sierpowym i Amerykanin znalazł się na deskach ringu Oklahomie. Gdy wydawało się, że za moment rozpocznie się egzekucja, Ramos skontrował lewym sierpowym i w liczeniach mieliśmy remis.
Knockdowns for everyone. Both guys go down in round 3. #ShoBox pic.twitter.com/eY5iAz4tFG
— SHOWTIME Boxing (@ShowtimeBoxing) 11 lutego 2017
Baranczyk kontynuował dzieło zniszczenia w czwartej rundzie, po podwójnym lewym ponownie posłał Ramosa na deski. Dzielny bokser z Arizony nawet nie myślał o tym, by odpuścić i szedł dalej do przodu. Pięściarskie gradobicie nastąpiło w ósmej odsłonie, gdy obaj zawodnicy postawili na totalną ofensywę pozbawioną skrupułów. Twarz Ramosa była opuchnięta i porozcinana.
Rosjanin do samego końca polował na nokaut, po drodze inkasując również wyraźne ciosy oponenta. Na dziesięć sekund przed ostatnim gongiem huknął sierpowym, ale Ramos i tym razem nie dał się złamać.
Po dziesięciu rundach sędziowie jednogłośnie wypunktowali zwycięstwo Baranczyka (97-92, 99-91, 97-93). Triumfator obronił pas USBA w dywizji super lekkiej.
Co ciekawe, statystyki ciosów przemawiały z kolei za Ramosem. Komentatorzy stacji Showtime nie kryli swojego podziwu.
- Nieprawdopodobna wojna, szacunek dla obu zawodników. Brutalny i piękny zarazem pojedynek. To może być walka roku - relacjonowali.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka broni Andrzeja Wawrzyka i nie zostawia suchej nitki na "hejterach". Padają ostre słowa
[/color]