Krzysztof Ratajski musiał czekać aż do 23 grudnia na swój pierwszy mecz w mistrzostwach świata. Wcześniej mógł w spokoju oglądać pojedynek Richarda Veenstry i Alexisa Toylo. Jeden i drugi nie zaprezentowali się jakoś wybitnie, natomiast ostatecznie to Filipińczyk awansował do kolejnej rundy.
Ale kolejnej niespodzianki Toylo nie sprawił. Ratajski wygrał bez większych problemów. Był niezły na punktacji (średnia 95.32), a do tego solidny na podwójnych (11/20, 55 proc.). Rywal rozdał mu też kilka prezentów i Polak miał sporo okazji, by wrócić do tarczy i zamknąć daną partię.
Ratajski był faworytem i sprostał oczekiwaniom. Przytrafił mu się tylko jeden słabszy set, ale w pozostałych był już lepszy.
Tak jak można było się spodziewać, nie był to najbardziej dynamiczny mecz w historii światowego darta. Ratajski nie należy do demonów prędkości przy tarczy, ale i tak był pod tym względem o niebo lepszy niż Toylo, który przed każdym rzutem musiał odprawić swój rytuał, co zabierało kilkanaście sekund.
Nie wiemy, czy Ratajski miał ze sobą krokomierz, ale przed każdym rzutem Toylo przechadzał się po scenie w prawo i lewo. I nie ma w tym nic dziwnego.
Kolejna runda? Tu już poprzeczka będzie zawieszona nieco wyżej, bo na Ratajskiego czekać będzie Kevin Doets, który w poprzedniej rundzie nieoczekiwanie ograł Michaela Smitha. Spotkania trzeciej rundy odbędą się już po świętach.
Krzysztof Ratajski (Polska) - Alexis Toylo (Filipiny) 3:1 (3:1, 3:2, 2:3, 3:1)
ZOBACZ WIDEO: Narzeczona polskiego tenisisty na Malediwach. Co za zdjęcia!