#DzialoSieWSporcie: Bolesny powrót na mundial. Wiara była, cudów nie uczyniła

PAP/EPA / PRZEMEK WIERZCHOWSKI / Na zdjęciu: Jerzy Engel
PAP/EPA / PRZEMEK WIERZCHOWSKI / Na zdjęciu: Jerzy Engel

- Od początku drugiej połowy już siadamy! Już jedziemy na bramkę! Już jedziemy po akcję! Piotrek Świerczewski rządzi na środku, ale to mają być rządy zdecydowane! Wygramy to panowie, wygramy to! Tylko wziąć się za grę! - krzyczy Engel w szatni.

W tym artykule dowiesz się o:

Jest 4 czerwca 2002 r. Reprezentacja Polski, po 16 latach przerwy, znowu na mundialu. Pierwszy mecz na mistrzostwach świata w Korei Płd. i Japonii gramy właśnie z jednym z gospodarzy. Jerzy Engel głośno i szumnie zapowiada przed turniejem, że jedziemy po złoto.

Zachwianie po eliminacjach

Po świetnych eliminacjach Polska pewnie awansuje na mistrzostwa świata. Mało tego - miejsce na turnieju w Korei Płd. i Japonii zapewnia sobie jako pierwsza w Europie. Selekcjoner Jerzy Engel jest święcie przekonany, że drużyna jest i będzie w świetnej formie, że uda się zajść bardzo daleko. - Dziś nie myślimy, jak wyjść z grupy, myślimy, jak zdobyć medal! - odważnie odpowiada w jednym z wywiadów.

Z biegiem czasu sytuacja nie wydaje się przemawiać za sukcesem. Przegrywamy wiosenne sparingi z Japonią i Rumunią, a kibice zaczynają kwestionować metody szkoleniowe Engela. Z tymi spotkaniami zbiega się kampania reklamowa, w którą angażuje się piłkarzy, co też nie podoba się fanom. Mimo wszystko są w stanie wybaczyć te wpadki.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

W Azji dobre nastroje nie opuszczają nikogo. W hotelu wszyscy są witani jak prawdziwe gwiazdy, obsługa robi sobie z naszymi piłkarzami zdjęcia. Engel wierzy, że "Biało-Czerwoni" są naprawdę mocni.

Bolesna weryfikacja

- Korea. Indywidualnie ci piłkarze są zdecydowanie słabsi od nas. Ale jako zespół stanowią monolit trudny do ogrania. Tylko dlatego, że cały zespół po prostu wychodzi na boisko po to, żeby od pierwszej do ostatniej minuty dać z siebie wszystko. Zaangażowanie, charakter i dyscyplina na boisku to są podstawowe rzeczy, które musimy przeciwstawić przeciwnikowi. I jeżeli to przeciwstawimy, jeżeli wyrównamy waleczność, to później górę zaczynają brać inne elementy. A inne elementy to taktyka, technika i to, co potraficie jako piłkarze dodać od siebie jako wasz indywidualny talent. I tym my wygramy mecz! - zapowiada na analizie przedmeczowej rywala trener Engel.

Dzień przed meczem w Pusan Polacy mają okazję potrenować na Asiad Stadium. - Bez powietrza było na treningu. Dzisiaj się nie dało normalnie. Po tej pięciominutówce już miałem dosyć. Nie ma czym oddychać, naprawdę, k***a, zatykało strasznie - przeżywa przed telewizorem w hotelu Jacek Krzynówek.

Mecz zaczynamy przyzwoicie. Naciskamy na Koreańczyków, rywale popełniają proste błędy w środku pola, są dziury w ich ustawieniu. Nie możemy ich jednak bezlitośnie wykorzystać, brakuje celności przy ostatnim podaniu lub strzale. Po 20 minutach remis bezbramkowy, a Korea zaczyna przejmować inicjatywę. Efektem tego jest gol w 26. minucie. Niskie dośrodkowanie z lewej strony, nieobstawiony Hwang Sun-hong dokłada nogę i płaskim strzałem pokonuje Jerzego Dudka. Kilkanaście minut później ponownie piłka znajduje się w polskiej siatce, ale sędzia odgwizduje pozycję spaloną. Schodzimy na przerwę, przegrywając 0:1.

- Od początku drugiej połowy już siadamy! Już jedziemy na bramkę! Już jedziemy po akcję! Piotrek Świerczewski rządzi na środku, ale to mają być rządy zdecydowane! Wygramy to panowie, wygramy to! Tylko wziąć się za grę! - krzyczy Engel w szatni. Zespół motywuje też kapitan, Tomasz Wałdoch. Z kolei Tomasz Hajto narzeka, że "nie możemy pograć od tyłu, bo oni się nakręcą na kontrę".

Wejście w drugą połowę nie jest takie, jak zakłada Engel. Korea nie zwalnia tempa i zamyka naszych piłkarzy, tworzy sytuację za sytuacją. W 53. minucie podwyższa prowadzenie na 2:0. Yoo Sang-chul zauważa, że Dudek jest kilka metrów przed swoją bramką. Ma dużo miejsca, więc uderza zza pola karnego, piłka odbija się od rąk naszego bramkarza i wpada do siatki. Niepotrzebnie odpuszcza go Wałdoch.

Choć są momenty, kiedy Polacy potrafią podejść pod pole karne, to ewidentnie bardzo szybko opadają z sił i nie są w stanie biegać non stop za rywalem. Korea swobodnie wyprowadza kontry, gra skrzydłami. Gdyby nie ich słaba skuteczność, mogłoby się to skończyć dużo gorzej. Przegrywamy 0:2 i pretensje możemy mieć sami do siebie.

Brak złości, brak sukcesów

- Nienawidzę takich meczów, nienawidzę porażek. Nienawidzę przegrywać. Ale jeszcze bardziej nienawidzę, kiedy porażka nie wyzwala w was złości sportowej. Normalnej, sportowej złości. To, co przyśliście po Walii do szatni po 0:0 i każdy nogami nap******ał w szafki, w to, w tamto, bośmy byli tak wkurzeni, żeśmy nie wygrali tamtego meczu, oddaliśmy za frajer dwa punkty Walii, że chcieliśmy tą szatnię roznieść. Nie ma tego. Tej złości już nie ma - krytykuje Engel na odprawie przedmeczowej.

Tego mundialu Polska nie może dobrze wspominać. Po porażce z Koreą przychodzi klęska w starciu z Portugalią (0:4), która zabiera nadzieje na awans i zwycięstwo w meczu o honor z USA (3:1). Jerzy Engel traci posadę selekcjonera, Tomasz Wałdoch rezygnuje z gry w kadrze. A Korea Płd. zdobywa 4. miejsce w turnieju, choć w dużej mierze przyczyniają się do tego sędziowie.

Źródła wypowiedzi: dziennik.pl, film "W kadrze".

Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.

Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.

Źródło artykułu: