Zacznijmy od dobrych nowin. Po miesiącach posuchy, kiedy polscy czołowi zawodnicy zeszli na drugi plan nawet na scenie europejskiej, znowu pokazaliśmy się z dobrej strony, a kibice znad Wisły mogli się cieszyć z niezłej postawy swoich ulubieńców.
Aczkolwiek zaczęło się zupełnie inaczej. W trzech niezależnych eliminacjach dopiero w ostatniej chwili, zwyciężając koszyki przegranych, do turnieju dostali się protosi Grzegorz "MaNa" Komincz oraz Mateusz "Geralt" Budziak. Jednak ze względu na swoja renomę zaproszenie bezpośrednio od organizatorów otrzymali także terran Piotr "SouL" Walukiewicz i zerg Mikołaj "Elazer" Ogonowski.
W turnieju głównym, który rozpoczął się w piątek, nastąpiła jednak metamorfoza Polaków. Co prawda z drugich miejsc w grupach eliminacyjnych, ale do drugiej rundy awansowała aż trójka z nich. Sztuka ta nie udała się jedynie "Geraltowi", który udział w turnieju zakończył bez premii finansowej.
ZOBACZ WIDEO IEM Katowice 2020. Kapitalna oglądalność imprezy! "Najlepszy wynik w historii"
W drugiej rundzie dość pechowo zagrał "MaNa". Grzegorz dwukrotnie przegrał w stosunku 1:2. I chociaż porażki z koreańskim zergiem "Solarem" można było oczekiwać, to jednak przegrana z chorwackim protosem "goblinem" była raczej wypadkiem przy pracy. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Chorwat w każdej niemal grze ryzykował stawiając wszystko na jedną kartę. Tacy zawodnicy potrafią pokonać rywali wyżej notowanych, nieczęsto jednak udaje im się wygrywać turnieje. W dużej mierze muszą polegać na szczęściu i zaskoczeniu rywala. A to niestety udało się rywalowi "MaNy".
Na tym samym etapie odpadł z zawodów także "SouL". Piotrowi do zwycięstwa zabrakło wygrania jednej mapy. Jednakże zacięte walki, jakie toczył przeciwko koreańskiemu terranowi "Cure" z pewnością zaprocentują w przyszłości. Jego zachowanie na zwycięskiej mapie było szeroko komentowane przez obserwatorów pojedynku. "SouL" widząc nadchodzący atak wysłał większość swoich sił do głównej bazy rywala i zniszczył mu produkcję. Zaskoczony Koreańczyk pozbawił go w tym samym czasie dwóch ekspansji, ale Polak zachował zdolność produkcji i obronił się, podczas gdy rywal nie mógł już tworzyć wojska.
Jedynym naszym reprezentantem, który awansował do ośmioosobowej, finałowej drabinki play off był "Elazer". Jednak w sobotnich grach Mikołaj przeszedł kolejną metamorfozę. Po długiej porannej rozgrzewce w akcjach naszego zawodnika widać było nie tylko niesłychaną precyzję w mechanice rozkazów, ale także świetne pomysły na grę.
Mikołaj bez porażki mapy zwyciężył swoją grupę w rundzie drugiej. A za rywali miał przecież najlepszego amerykańskiego gracza, protosa "Neeba", świetnego niemieckiego terrana "HeRoMaRinE", obecnie drugiego w Europie gracza tej rasy, oraz samego wielokrotnego Mistrza Świata, fińskiego zerga "Serrala". Zwycięstwo z tym ostatnim z pewnością było jedną z piękniejszych chwil dla polskich kibiców zgromadzonych przed streamem znanego castera Igora "Indiego" Kaczmarka. "Elazer" wygrał obie mapy dzięki zasugerowaniu rywalowi, który nota bene słynie z najlepszego skautingu, że gra zupełnie coś innego. Gdy Fin przygotowywał się na ciężkie ataki Polaka, Mikołaj po cichu spokojnie dronował, powiększając przewagi ekonomiczne.
Ostatecznie "Elazer" zakończył swój udział w turnieju na etapie półfinału. Po drodze rozbił jeszcze w pył szwedzkiego zerga "SortOfa". Musiał uznać jednak wyższość Koreańczyka "INnoVation", który potrafił powróćić ze stany 0:2, by ostatecznie wygrać z naszym graczem 3:2. Terraned - pokonany przez jednego najlepszych terran na świecie.
Ostatecznie polscy kibice dopiero w finale pozbawieni byli możliwości kibicowania rodakowi. Mogli jednak pasjonować się pięknemu pojedynkowi fińsko-koreańskiemu, w którym zwyciężył, pokonany wcześniej przez "Elazera", "Serral" 4:1. Podkreślmy, że to czwarte z rzędu zwycięstwo Fina w tej imprezie, jednak pierwsze, w HSC rozegranym na odległość.
Home Story Cup był do tej pory także imprezą integracyjną. Przez trzy dni najlepsi gracze świata prócz rywalizacji, zawsze bawili się na imprezie domowej. Dziś, po raz pierwszy, nabrał innego charakteru. Czy w przyszłych edycjach pozostanie po nim jedynie marka? Czy będą przyszłe edycje?