- Oczywiście, że jestem rozczarowany. To był mecz, który powinniśmy wygrać - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes PZPN Michał Listkiewicz. - Początek czwartkowego spotkania był dość niemrawy i atakowali Austriacy. Na szczęście mamy Artura Boruca, który bronił jak w transie. Potem ładna akcja trójki Smolarek - Saganowski - Roger i prowadziliśmy 1:0. W drugiej połowie, mimo iż przeważaliśmy to nie udało się zdobyć bramki, która zapewniłaby nam trzy punkty. Skończyło się tak, że był rzut karny i remis. Bramka stracona w ostatnich minutach meczu zawsze boli. Szkoda, ale to nie pierwsze spotkanie tych mistrzostw gdzie niekoniecznie wygrywa lepszy. Choćby mecz Szwajcaria - Turcja, gdzie ci pierwsi atakowali a ci drudzy strzelali bramki - mówi.
Listkiewicz, który w przeszłości był znakomitym sędzią międzynarodowym nie chce komentować kontrowersyjnej decyzji angielskiego arbitra Howarda Webba. Prezes zasłania się zakazem ze strony UEFA, gdyż, jako członek Komitetu Sędziowskiego nie może wypowiadać się na temat pracy arbitrów. - Jako członek Komitetu Sędziowskiego UEFA nie mogę wyrażać swojej opinii w sprawie decyzji arbitrów. Niestety nie mogę panu powiedzieć, jakie jest moje zdanie na temat decyzji pana Webba - ucina prezes.
Listkiewicz zapewnia, że w meczu z Austriakami nasi chłopcy dali z siebie wszystko. Jak przyznaje prezes po meczu w oczach reprezentantów było widać sportową złość i ambicję. Niestety piłkarzom nie udało się sprostać oczekiwaniom kibiców i nasza reprezentacja niemal na pewno straciła szansę na awans do ćwierćfinałów.
- Rozmawiałem z naszymi chłopakami i są strasznie wkurzeni. No ale kto by nie był? Widziałem w ich oczach sportową złość i ambicje. Oni w mecz z Austrią włożyli całe serce. Wiedzieli, jakie są oczekiwania i chcieli je spełnić. Prawda jest taka, że nie wszyscy z nich grali ostatnio regularnie w swoich klubach. Leo zrobił wszystko by ich przygotować do turnieju. Musimy grać tymi zawodnikami, jakich mamy. Zapewne nie jeden z nich jeszcze przeżyje takie sportowe porażki. To jest piłka nożna i obok wygranego musi być ten przegrany. Wiem, że w poniedziałek znów dadzą z siebie wszystko - zapewnia Listkiewicz.
Już w poniedziałek nasza reprezentacja rozegra mecz z Chorwacją. Nie jest to tak jak przed czterema i dwoma laty mecz tylko o honor, bo kadra Leo Beenhakkera ciągle ma matematyczne szanse na awans. Prezes PZPN wierzy, że los będzie na sprzyjać i przy jego pomocy awansujemy do kolejnej fazy mistrzostw. - W meczu z Chorwacją mamy już tylko matematyczne szanse. Ale to są zawsze szanse! Musimy grać do końca, walczyć w każdej minucie a może los pozwoli nam awansować do ćwierćfinału. Szczęśliwy traf pomógł już nie jednej drużynie a więc czemu kolejnym zespołem w kolejce po szczęście nie może być Polska? - retorycznie pyta Listkiewicz.
Po porażce z Austrią, tradycyjnie pojawiło się wiele głosów mówiących, że głównym winowajcą dwóch porażek na EURO jest trener reprezentacji Leo Beenhakker. Listkiewicz staje murem za Holendrem i twierdzi, że zwolnienie go z posady selekcjonera byłoby szaleństwem. Prezes zapowiada także, że Beenhakker będzie kontynuować swoją misję prowadząc narodową reprezentację w eliminacjach do Mistrzostw Świata, które odbędą się w RPA w 2010 roku.
- Oczywiście, że nie zwolnię Leo. Chęć jego zwolnienia wyrażają ludzie, którzy szybko popadają w skrajności. Ten człowiek, jako pierwszy selekcjoner w historii wprowadził Polskę na EURO. Co ważne, na Mistrzostwach Europy nie gramy źle. Naprawdę otrzymałem już wiele pochwał od różnych osobistości odnośnie naszego stylu gry. Ludzie w Europie widzą postęp, jaki dotknął naszą kadrę - twierdzi prezes.
- Zwolnienie Leo w tym momencie to byłoby szaleństwo. Już niedługo zaczynamy eliminacje do Mistrzostw Świata w RPA. Leo stworzył zalążek naprawdę klasowego zespołu, który na Świecie może walczyć z każdym. Chcę, aby Holender kontynuował swoją misję - deklaruje na zakończenie Listkiewicz.