Franciszek Smuda w meczu z Grecją w 90. minucie wezwał do siebie Kamila Grosickiego. Miał on wejść na boisko, lecz zabrakło już na to czasu. Po meczu piłkarz z ligi tureckiej nie miał najlepszego humoru - nie tylko z tego powodu, że Polacy zremisowali ze swoimi rywalami w meczu otwarcia Euro 2012. - Chciałem jak najszybciej wejść na boisko. Niestety, drugi raz zdarza mi się coś takiego. Kiedyś sędzia w USA zakończył mecz, kiedy tak stałem przy linii bocznej. Może trzeba na treningach dawać z siebie więcej i wtedy trener da mi szansę? - pytał dziennikarzy "Grosik".
- Co ja mogę? Trener decyduje. Jestem przygotowany do gry, tylko czekam na szansę, postaram się go nie zawieźć - dodał.
Smuda nie zdecydował się na zmiany w składzie, co po meczu wielu mu zarzucało. Na ławce rezerwowych selekcjoner miałby choćby Grosickiego czy też Rafała Wolskiego. - Czytałem, że jeśli będzie w końcówce remis, trener nie będzie chciał zaatakować. No cóż, to szkoleniowiec o wszystkim decyduje. My rezerwowi jesteśmy przygotowani do tego, aby wejść na boisko. Kiedy w 90. minucie zostałem wezwany, chciałem się jak najszybciej ogarnąć, wejść na murawę i pomóc zawodnikom. Nawet na te 30 sekund. Niestety nie udało się - komentował Grosicki.
Mecz z Grekami zakończył się wynikiem 1:1. - Wydaje mi się, że remis to nie jest jeszcze źle. Turniej się zaczął, więc mecz z Rosją będzie taki już na maksa ostry - podkreślił piłkarz.
- Na pewno będę robił wszystko, by zagrać we wtorek. Tak jak jednak powtarzam - to trener decyduje, ustala skład. Ja na pewno jestem gotowy - podsumował ofensywnie usposobiony piłkarz.
Z Warszawy dla portalu SportoweFakty.pl, Artur Długosz