Polacy: My się Rosji nie boimy

Do wtorkowego meczu z reprezentacją Rosji biało-czerwoni są wyjątkowo silnie zmotywowani. - Będziemy bardzo dobrze przygotowani taktycznie - zapewnia Hubert Małowiejski.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Nastroje w reprezentacji Polski po remisie z Grecją uległy zmianie, już nie ma rozpamiętywania niewykorzystanej szansy w meczu otwarcia; pojawiła się za to mobilizacja związana z kolejnym rywalem, Rosjanami. - Absolutnie się nie boimy, będziemy bardzo dobrze przygotowani taktycznie do meczu z Rosjanami, tak, jak to było w starciu z Grekami. Siłą tego zespołu jest, że grają ze sobą niemalże na pamięć, kadra w większości składa się z zawodników Zenitu i CSKA - powiedział asystent Franciszka Smudy, Hubert Małowiejski.

- Po tym meczu z Czechami wydaje nam się, że będą chcieli nas atakować. Przez ostatnie 2,5 roku ćwiczyliśmy kontratak, mamy w tym celu szybkich zawodników - wyjaśnił Kamil Grosicki. - Rosjanie będą faworytem w tym spotkaniu, będą chcieli zdobyć kolejne trzy punkty i być pewnymi awansu - przyznał Adrian Mierzejewski. Z kolei Łukasz Piszczek uważa, że jeszcze nic nie jest przesądzone. - Będziemy musieli uważać, ale nie stoimy na straconej pozycji. Gramy u siebie, mamy wsparcie kibiców i będziemy robili wszystko, żeby wygrać.

Wtorkowe spotkanie poprowadzi niemiecki sędzia, Wolfgang Stark. Jednym z biało-czerwonych, który miał już do czynienia z arbitrem, jest Piszczek. - Wolfgang Stark jest sędzią, który nie da sobie w kaszę dmuchać i lubi postawić na swoim. Jest w miarę niezłym arbitrem, jeśli chodzi o Bundesligę, więc jestem o to spokojny.

Inauguracyjne spotkanie z Grecją zasiało w umysłach wielu osób wątpliwości, co do przygotowania na różne sytuacje. - Każdy wariant przed meczem staramy się przewidzieć, nawet taki, kiedy będziemy grać w "10". Jednakże co innego jest przygotować się przed meczem, a co innego dostosować w trakcie danej sytuacji meczowej, bowiem przed spotkaniem nie da się przewidzieć, kto dostanie czerwoną kartkę - odpadł Małowiejski.

- Kończyliśmy mecz w dziesięciu i w danym momencie na boisku trzeba było włożyć jeszcze więcej sił. Pod koniec było widoczne, że nasza drużyna siadła. Jednakże "zwalałbym" to na fakt, że graliśmy w osłabieniu i trzeba było więcej miejsca na boisku zasłonić - uzasadniał zmęczenie Polaków Łukasz Piszczek.

W piątek polecenie rozgrzewania się do wejścia na boisko otrzymali Kamil Grosicki i Adrian Mierzejewski. "Grosik", który już stał przy bocznej linii boiska gotowy do zmiany, ostatecznie nie doczekał się pojawienia na murawie. - Na pewno wierzę w to, że zagram w meczu chociaż 15 minut. Po to się trenuje na treningach, żeby grać w meczach oficjalnych. Kiedy trener wysłał mnie do rozgrzewki, to myślałem, że wejdę na boisko. To jest reprezentacja, nie ma obrażania się i trzeba się pokazać z jak najlepszej strony. Była już chyba 92. minuta i to miała być zmiana taktyczna. Nie udało się wejść na boisko, ale przed nami mecz z Rosją i staram się zapomnieć o tym pojedynku z Grecją. Jesteśmy cały czas w grze - podsumował niedawny solenizant.

- Od 46. minuty zostałem wysłany na rozgrzewkę i nie myślałem, czy wystąpię w tym spotkaniu, czy też nie. Wszystko się zmieniło w momencie, kiedy Wojtek Szczęsny dostał czerwoną kartkę i to trochę pokrzyżowało plany. Trener widocznie nie chciał wprowadzać zbyt dużego bałaganu - przyznał Mierzejewski, drugi z zawodników, jaki w piątek stanął przed szansą pojawienia się na boisku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×