- Umieliśmy zdobywać medale mistrzostw świata i Igrzysk Olimpijskich, ale mistrzostwa Europy nigdy nie były dla reprezentacji Polski turniejem szczęśliwym. Jeśli uda nam się wywalczyć awans do ćwierćfinałów, to drużyna Franciszka Smudy zajmie miejsce obok nas, w historii polskiego futbolu - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Włodzimierz Lubański, legendarny napastnik biało-czerwonych.
W opinii wielu było to najważniejsze spotkanie ostatniego 30-lecia polskiego futbolu. Świadomość tego mieli reprezentanci Polski, którzy mecz rozpoczęli z dużym animuszem. W pierwszych fragmentach gry dwukrotnie rzut wolny z lewej strony pola karnego Czechów wykonywał Ludovic Obraniak, ale najpierw po ogromnym zamieszaniu przewrotką w boczną siatkę uderzył Dariusz Dudka, a chwilę później wyczyn ten powtórzył egzekwujący po raz kolejny stały fragment gry pomocnik Girondins Bordeaux.
Czesi, którym w tym momencie gry do awansu wystarczył remis przyczajeni na własnej połowie czekali na okazje do kontrataków. Kilka razy pod pole karne naszego zespołu zapędził się Vaclav Pilar, ale ani razu nie zmusił Przemysława Tytonia do interwencji. W odpowiedzi przed szansą stawali Jakub Błaszczykowski i Robert Lewandowski, ale w dogodnych sytuacjach strzeleckich nie umieli trafić w światło bramki.
Najlepszą okazję dla Polski w pierwszej części gry zmarnował jednak Sebastian Boenisch, który po dograniu Obraniaka z rzutu wolnego i niepewnej interwencji Petra Cecha, z ok. 10 metrów uderzył tuż lewego słupka bramki rywala. Lewy obrońca reprezentacji Polski po raz kolejny poszukał szczęścia w 22. minucie gry po strzale z dystansu sprzed linii pola karnego, a golkiper czeskiej reprezentacji z najwyższym trudem sparował piłkę do boku.
Im bliżej było gwizdka na przerwę tym częściej do głosu dochodzili Czesi. W obozie rywala najbliżej otwarcia wyniku był w 37. minucie spotkania Milan Baros, który po prostopadłym zagraniu Jaroslava Plasila i nieudanej pułapce ofsajdowej polskich obrońców stanął oko w oko z Tytoniem. Czeski napastnik nie zdołał jednak przyjąć piłki w polu karnym i ta padła łupem naszego bramkarza. Chwilę później po wielbłądzie polskiej defensywy z linii pola karnego uderzał Pilar, a Tytoń po raz kolejny stanął na wysokości zadania.
Obraz gry nie zmienił się po przerwie, z tym wyjątkiem, że Czesi byli wówczas jeszcze bardziej zdeterminowani, bo wobec prowadzenia Greków w meczu z Rosją podział punktów w tym meczu pozbawiał oba zespoły szans na wyjście z grupy. Polacy przez pierwszy kwadrans gry po przerwie nie byli w stanie ani razu zagrozić bramce Cecha. Coraz więcej błędów popełniali też polscy obrońcy, którzy dopuszczali się coraz większej ilości faulów pod własnym polem karnym.
W 64. minucie gry tylko instynktowna interwencja Tytonia, który zdołał odbić piłkę po strzale Tomasa Sivoka. Polski bramkarz po raz kolejny na wysokości zadania stanął cztery minuty później, pewnie wyłapując piłkę po strzale Barosa z ok. 25 metrów. Przewaga Czechów w tym fragmencie gry nie podlegała dyskusji. Polacy grali na stojąco, bez pomysłu na sforsowanie zwartych szyków obronnych rywala.
Decydującą o losach całego akcję Czesi wyprowadzili W 72. minucie gry. Po stracie Rafała Murawskiego w środku pola z piłką w polu karnym znalazł się Jiracek, zwiódł zwodem dwóch obrońców i płaskim strzałem pokonał rozpaczliwie interweniującego na 5. metrze polskiego golkipera.
Nawet to nie podziałało pobudzająco na drużynę Franciszka Smudy. Nie pomógł ogłuszający doping 35 tys. polskich fanów i odśpiewany w końcówce "Mazurek Dąbrowskiego". Niewiele do gry biało-czerwonych wniosły też zmiany dokonane przez selekcjonera. Ani Kamil Grosicki, ani Adrian Mierzejewski, ani Paweł Brożek nie zdołali podźwignąć polskiego zespołu. Honor Polaków mógł uratować w ostatniej akcji meczu Błaszczykowski, ale piłkę zmierzającą do siatki po jego uderzeniu ofiarną interwencją zblokował Theo Gebre Selassie.
Po meczu miały popłynąć zdroje szampana, a popłynęły fontanny łez. Na historyczne zwycięstwo i awans z grupy na mistrzostwach Europy przyjdzie Polsce jeszcze poczekać. Przynajmniej cztery lata...
Czechy - Polska 1:0 (0:0)
1:0 - Jiracek 72'
Składy:
Czechy: Cech - Selassie, Kadlec, Sivok, Limbersky, Plasil, Pilar (87' Rezek), Humschman, Kolar, Jiracek (84' Rajtoral), Baros (90' Pekhart).
Polska: Tytoń - Piszczek, Wasilewski, Perquis, Boenisch, Murawski (73' Mierzejewski), Polanski (56' Grosicki), Dudka, Błaszczykowski, Obraniak (73' Brożek), Lewandowski.
Żółte kartki: Limbersky, Plasik, Pekhart (Czechy) - Murawski, Polanski, Wasilewski, Perquis (Polska).
Sędzia: Craig Thomson (Szkocja).
Widzów: 42 771.