Bogusław Kaczmarek był bardzo zawiedziony porażką podopiecznych Franciszka Smudy w meczu z Czechami. - W najczarniejszych snach nikt nie przewidywał, że spotkanie Polski z Czechami zakończy się totalną klapą. Tak właśnie można określić porażkę z naszymi południowymi sąsiadami. Co się na to złożyło? Po pierwsze sądzę, że poprzednie spotkanie z Rosją było meczem, który wydobył z polskiej reprezentacji olbrzymią dawkę motywacji. Zawsze tak się dzieje w meczach uwarunkowanych historycznie. My mamy dwóch przeciwników odbieranych negatywnie przez społeczeństwo i są to właśnie Niemcy i Rosja - zauważył szkoleniowiec. - Wszystkie pozytywne emocje oraz skupienie się na konkretnym zadaniu, jakim był mecz z Rosją poniosły za sobą energetyczne koszty. Jest to zadanie sztabu medycznego oraz ważny jest tutaj aspekt psychologiczny. Po takim spotkaniu kluczowe jest przywrócenie równowagi biologicznej, fizjologicznej oraz mentalnej - dodał trener w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Według naszego eksperta, najistotniejsze są pierwsze godziny po spotkaniu. - Pierwsza doba po meczu to czas najważniejszy, aby osiągnąć równowagę biologiczną. Biorąc pod uwagę cały materiał dowodowy, mecz z Czechami nam się po prostu nie udał. Dobrze graliśmy do 24. minuty, później było już tylko gorzej. Uważam, że organizacja gry, jaką zastosował trener Smuda, czyli układ Polanski - Dudka - Murawski nie wyglądała źle w meczu z Rosją, ale już z Czechami było gorzej - ocenił "Bobo" Kaczmarek. - Rosja była do pokonania, jednak trzeba było przenieść akcenty ofensywne bliżej bramki Małafiejewa. Z Czechami wyszły wszystkie nasze problemy. Przy tej organizacji gry i małej wydolności Ludovica Obraniaka, osamotniony Robert Lewandowski to za mało, żeby kreować ataki. Same stałe fragmenty gry nie wystarczą. W pierwszych minutach byliśmy blisko strzelenia bramki. Dobrą akcję przeprowadził Lewandowski, jednak powiedzmy sobie szczerze - nie była to stuprocentowa sytuacja, gdyż Theo Gebre Selassie był ciągle bardzo blisko, więc siła odśrodkowa odrzuciła naszego napastnika, przez co lewa noga ułożyła się tak, jak się ułożyła - przeanalizował grę reprezentacji Polski szkoleniowiec Lechii.
W ocenie doświadczonego trenera problemem była sfera mentalna. - Zespół się nie zregenerował. Od strony mentalnej większość piłkarzy nie poradziła sobie z odpowiedzialnością. Nie było bardzo ważnej w piłce nożnej synergii emocjonalnej. Po prostu tego nie widziałem, gdyż u chłopaków obawa przed porażką była ogromna. Od 25. do 76. minuty polska drużyna robiła bardzo mało, żeby wygrać to spotkanie. Dopiero zmiany w ostatnich minutach i wprowadzenie Adriana Mierzejewskiego pomogły zespołowi, który stworzył dwie sytuacje. Było sporo kombinacyjnych akcji. Próbowaliśmy ratować wynik, ale stało się to niestety za późno. Było widać paraliż w zespole. W sposób nieumiejętny próbowaliśmy przeszkadzać Czechom - stwierdził Bogusław Kaczmarek.
W ocenie eksperta portalu SportoweFakty.pl nieodpowiednie wsparcie miał Robert Lewandowski. - Żal mi było Lewandowskiego, który był osamotniony na boisku. On kreuje grę, ale musi mieć pozycję do strzału, a tego brakowało - zmartwił się szkoleniowiec mający niemal 30-letni staż trenerski. - W Borussii Dortmund działał on w układzie trójkowym z Łukaszem Piszczkiem i Kubą Błaszczykowskim, jednak mocno pomagał im Shinji Kagawa. Japończyka nie bez przyczyny kupił Manchester United. Właśnie takiego piłkarza nam brakowało - dodał.
Bogusław Kaczmarek był pod wrażeniem tego, jak zespół naszego sobotniego rywala poukładał Michal Bilek. - Chylę czoła przed Michalem Bilekiem. Pozbierał zespół po porażce z Rosją i odrobił lepiej od naszego trenera pracę domową. Lewoskrzydłowy Vaclav Pilar zniechęcił do maksimum Łukasza Piszczka. Trzymał go bardzo daleko od czeskiej bramki. Pamiętam mecz Polska - Portugalia, gdzie Ebi Smolarek zrobił to samo z Miguelem. Oprócz tego, że zmusił go swoją postawą do błędów, to strzelił dwie bramki. Pilar może nie zagrał meczu w takiej skali, jednak również radził sobie z Piszczkiem - porównał Kaczmarek. - Proszę zobaczyć ile obiegów i przewag stworzyli David Limbersky i Theo Gebre Selassie. U nas były to śladowe akcje w wykonaniu Sebastiana Boenischa i Piszczka. Graliśmy jednym skrzydłem, środek był słaby, a trójka piłkarzy odpowiedzialnych za destrukcję nie umiała się utrzymać przy piłce - wytknął.
Trener Lechii Gdańsk bardzo żałuje tego, że nie udało się wyjść z grupy. - W najsłabszej grupie zajęliśmy ostatnie miejsce, zdobywając zaledwie dwa punkty. Czego mi najbardziej żal? Tej niewykorzystanej szansy. Euro 2012 miało znakomitą atmosferę i otoczkę. Cała Polska żyła meczem z Czechami. To było widać wszędzie - na ulicach, w restauracjach, w hotelach i w parkach. Wszędzie udzielała się atmosfera sportowego święta. Druga taka sytuacja długo się nie pojawi - zapowiedział Bobo Kaczmarek w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Drugie spotkanie grupy A również przyniosło niespodziankę. Faworyzowani Rosjanie odpadli po porażce z Grecją. - Proszę zobaczyć jak wyszedł z piłką Karagounis przy swojej bramce. Po koszmarnym błędzie Ignaszewicza mógł zrobić z piłką co mu się podobało. Nawet zawodnik z jego drużyny by lepiej piłki nie wyłożył. Czasami tak się układają mecze. Rosjanie mają ogromny potencjał, ale niestety bycie teoretycznie najlepszym zespołem grupy nie oznacza, że od razu się awansuje do ósemki. My musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę i Rosja nas tutaj średnio obchodzi. Skupmy się na tym co się stało z naszą drużyną i dlaczego wszystko wyglądało tak, jak wyglądało - zakończył.
Bogusław Kaczmarek o porażce z Czechami: Było widać paraliż w naszym zespole
Były asystent Leo Beenhakkera, Bogusław Kaczmarek wnikliwie przeanalizował spotkanie z Czechami. Obecnemu trenerowi Lechii Gdańsk najbardziej żal ogromnej szansy, jaką straciła polska piłka.
Źródło artykułu: