W Warszawie podjęto decyzję, aby ćwierćfinał Euro 2012 w którym wystąpi reprezentacja Czech i Portugalii, odbył się pod zamkniętym dachem. Gdy ta wiadomość rozeszła się po biurze prasowym na Stadionie Narodowym, natychmiast pojawiły się prognozy, że Portugalczycy zwycięstwo mają w kieszeni. Dlaczego?
Już na inaugurację mistrzostw Europy spotkanie pomiędzy Polską a Grecją toczyło się pod zamkniętym dachem. Efekt? Polacy szybko opadli z sił, a przyzwyczajeni do upałów Grecy czuli się jak ryba w wodzie. Na stadionie było bowiem bardzo duszno. - Przede wszystkim było widać, że to my lepiej wyglądaliśmy po końcowym gwizdku, niż Rosjanie. Myślę, że lepiej znieśliśmy te trudne spotkania pomimo, że goniliśmy wynik. Na pewno otwarty dach miał na to wpływ. Lepiej było oddychać na stadionie - mówił po meczu z Rosją portalowi SportoweFakty.pl Marcin Wasilewski. Potyczka ze Sborną rozgrywana była przy otwartym dachu.
Teraz sytuacja może się powtórzyć. W stolicy od rana jest bowiem bardzo parno. Krótka wizyta na trybunach wystarczyła, aby stwierdzić, że podczas meczu może być niczym w saunie. W związku z tym większe szanse daje się Portugalczykom, który podobnie jak Grecy, do wysokich temperatur są przyzwyczajeni.
Pod Stadionem Narodowym na kilka godzin przed meczem nie czuć atmosfery Euro. Wszystko wygląda zupełnie inaczej, niż przed spotkaniami Polaków. Dookoła obiektu przechadzają się pojedyncze grupy Czechów i Portugalczyków. Na miejscu są także kibice reprezentacja Polski. Najwięcej jest natomiast "koników", którzy oferują bilety na ćwierćfinał.
Z Warszawy dla portalu SportoweFakty.pl,
Artur Długosz.