Euro 2016: Paryż kocha Zlatana, a Zlatan po Euro kończy z reprezentacją. Czy Szwecja zostanie sierotą?

Materiały prasowe / Pedro Nunes/ZUMAPRESS.com
Materiały prasowe / Pedro Nunes/ZUMAPRESS.com

Mistrzostwa Europy to dla Zlatana Ibrahimovicia przedłużone pożegnanie z Francją, którą nazwał gów*****m krajem. To także niemal pewne rozstanie z reprezentacją Szwecji, która po jego odejściu wróci do korzeni swojej tożsamości.

Chodź Ibra jest w Szwecji ikoną popkultury, a dla ghostwritera jego biografii Davida Lagercrantza, nawet Elvisem Presley'em XXI wieku, to część fanów nie biadoli nad schyłkiem jego kariery. Co więcej, są ludzie, którzy twierdzą, że będzie lepiej. W ich opinii po Zlatanie Szwedzi wrócą do budowania drużyny w oparciu o swoje narodowe cnoty. Solidność, pracowitość i siłę grupy pozbawionej wybitnej jednostki. Ta teza dla fanów ikony brzmi jak bluźnierstwo, ale nie jest pozbawiona sensu. Lista "sukcesów" Ibry w reprezentacji Szwecji jest żałosna. Ćwierćfinał Euro 2004, 1/8 finału Mistrzostw Świata 2006. Mimo tego Erik Hamren uważa Zlatana za najwybitniejszego piłkarza w historii szwedzkiego futbolu. - Dla mnie jest numerem jeden. To marsjanin, ale nigdy jeden, nawet najdoskonalszy zawodnik nie będzie lepszy od solidnej drużyny. To ważne słowa, wypowiedziane w przeddzień Euro 2016. Turnieju wyjątkowego dla Ibry, bo rozgrywanego we Francji, do której "trafił jako król, a z której odchodzi jako legenda".

Problemem Ibrahimovicia w reprezentacji Szwecji  jest skala jego talentu, umiejętności i charakteru w zderzeniu z przeciętnością reszty graczy. Aby wygrać mundial bądź Mistrzostwa Europy potrzeba wielkich indywidualności, ale i dobrej jakości u pozostałej grupy piłkarzy. Tej nie ma. W 1994 roku, kiedy Szwedzi zajęli trzecie miejsce na mundialu w Stanach Zjednoczonych nie mieli złotego pokolenia. Bazowali na zbiorze niefinezyjnych zawodników, ale występujących w solidnych klubach i prowadzonych przez pragmatycznego trenera. W Parmie grał Tomas Brolin, w Borussii M'gladbach Martin Dhalin i Patrik Andersson, w SSC Napoli Jonas Thern, a w Arsenalu Andres Limpar. Dziś Szwedzi mówią, że los dał im Zlatana, ale drastycznie okroił potencjał całej reszty. Jakby udowadniał, że wszędzie musi być równowaga.

Od sześciu lat szwedzką kadrę prowadzi Erik Hamren. Jedyny trener, który obcuje tak długo ze Zlatanem i który - co logiczne - opiera na nim kadrę. W 2009 roku w przeddzień wysyłania pierwszych powołań na zgrupowanie kadry, Hamren podniósł jednak brwi ze zdziwienia, kiedy Ibrahimović ogłosił, że kończy z reprezentacją. To był cios, o którym Muhammad Ali powiedziałby, że poczuli go nawet jego pradziadowie z Afryki. Ibra długo nie chciał zmienić zdania i wrócić do drużyny narodowej. To dla niego zespół wyjątkowy, w którym nieskrępowanie mógł pełnić rolę herszta bandy, ale tylko na swoich zasadach. Sytuacja tworzyła się ku temu doskonała. Karierę kończyli ocierający się o wybitność piłkarze, a Ibra zostawał sam ze swoim wielkim ego w towarzystwie solidnych, choć prostych wyrobników. - Spotkaliśmy się w moim domu w Malmoe i w ciągu pięciu godzin doszliśmy do porozumienia - ujawnił Hamren. - Zlatan wracał, a mi kamień spadł z serca.

ZOBACZ WIDEO Tu Irlandczycy przygotowują się do meczu z Polakami. Cisza i spokój

To nie był jednak akt wspaniałomyślności Ibry. Selekcjoner kupił go opaską kapitańską i niekwestionowaną pozycją lidera. Od tego momentu Zlatan mógł więcej, ale zaczęła spoczywać na nim większa odpowiedzialność. Przez lata miał zostać nieocenionym źródłem inspiracji dla młodych i drogowskazem, którą stroną podążać. Nie wszystkim to odpowiadało. Z jednej strony łatwo było schować się w cieniu Ibry, żyjącego pod ciągłą presją i odpowiedzialnego za wynik, ale z drugiej zdecydowanie trudniej rozwinąć skrzydła i zostać współiderem drużyny. Rządy Zlatana w kadrze zawsze były autokratyczne, cała reszta tylko mu sekundowała. W reprezentacji Szwecji Ibra jako jedyny grał i gra na fortepianie, a pozostali nosili i noszą ten fortepian jak lektykę.

Kingsley Coman, wychowanek Paris Saint-Germain powiedział kiedyś, że tę przytłaczającą osobowość Ibrahimovicia poczuł na własnej skórze, przez co nie mógł się rozwinąć. Zlatan nie umie i chyba nie chce wychować kolejnego pokolenia. Nie ma zdolności pedagogicznych ze względy na swoje nieposkromione ego, indywidualizm i chęć ciągłego przejeżdżania na czerwonym świetle. Jak sam mówi, kocha dym, ale ten dusi resztę wokół niego. Zwłaszcza młodych.

Co pozostanie po Ibrze w reprezentacji Szwecji? Wielka pustka, ale o to Erik Hamren będzie martwił się po Euro 2016, jeśli jego lider rzeczywiście powie bye, bye.

Na razie w napięciu czeka na Mistrzostwa. W nich Szwedzi zmierzą się z Irlandią, Włochami i Belgią. Grupę mają piekielnie trudną.

Mateusz Święcicki
Obserwuj @matiswiecicki

Komentarze (1)
avatar
dt7
9.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakoś w Barcelonie nikogo nie przyćmił swoją grą. Messi brutalnie go tam zgasił. Dlatego po jednym sezonie szybko spakował graty i uciekł.