Pudło Gascoigne'a, dramat Southgate'a. Koszmar Anglików na Wembley

Dokładnie 20 lat temu reprezentacja Anglii była o krok od awansu do finału mistrzostw Europy, jednak tak jak wiele razy w swojej historii, o ich niepowodzeniu zadecydowały rzuty karne. Czy podobnie będzie we Francji?

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Getty Images / Bongarts

Przed każdym wielkim piłkarskim turniejem angielscy kibice widzą swoją reprezentację co najmniej na podium imprezy. Podobnie jest w tym roku - według fanów drużyna Roya Hodgsona ma duże szanse na sukces podczas Euro 2016.

Rzeczywiście, Anglicy mają silny skład, pełny młodych, wartościowych piłkarzy i są wymieniani w gronie drużyn, które mogą na francuskich boiskach pokazać ciekawy futbol.

Podobnie było jednak dokładnie 20 lat temu. Przed Euro 1996 Synowie Albionu byli wymieniani w gronie kandydatów do zdobycia tytułu. Na ich korzyść przemawiał przede wszystkim fakt, że turniej rozgrywał się na ich terenie. "Football's coming home" (Futbol wraca do domu) - taki slogan przyświecał turniejowi o mistrzostwo Starego Kontynentu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Mistrzostwa Europy we Francji nie do końca bezpieczne? "Odczuwam pewien strach"

Seaman i Gascoigne ratują gospodarzy

Gospodarze już w meczu otwarcia mistrzostw ze Szwajcarią mieli pokazać swoją siłę i pokonać Helwetów, najlepiej różnicą kilku bramek. Drużyna Terry'ego Venablesa zawiodła jednak na całej linii i tylko zremisowała 1:1.

Dokładnie tydzień później Anglicy zmierzyli się ze Szkotami i znów byli w opałach. Tym razem uratowali ich bramkarz David Seaman, który obronił rzut karny i Paul Gascoigne, który w końcówce strzelił gola po pięknej, indywidualnej akcji.

W ostatnim meczu fazy grupowej rozluźnieni Anglicy pokazali pełnię swoich możliwości. Na Wembley zmietli wręcz z boiska Holendrów, wygrywając aż 4:1. Najpełniejszym blaskiem znów świeciło trio: Gascoigne, Shearer i Sheringham. Dzielnie wspomagali ich młodzi skrzydłowy - Darren Anderton i Steve McManaman.

W ćwierćfinale los skojarzył Anglików z Hiszpanami. Zespół w Półwyspu Iberyjskiego nie grał na turnieju wielkiej piłki i nie był stawiany w roli faworyta. To jednak oni byli o krok od wyeliminowania gospodarzy. Drużyna Javiera Clemente została jednak dwukrotnie skrzywdzona przez sędziego, który podjął kilka błędnych i korzystnych dla Anglików decyzji.

Ostatecznie Synowie Albionu wygrali po rzutach karnych, a ich bohaterem znów okazał się David Seaman. W serii "11" do siatki trafił także Stuart Pearce - który, jak pisała prasa, "odpędził złe duchy" sprzed kilku lat, gdy jego niecelny strzał zadecydował o odpadnięciu drużyny w półfinale MŚ z Niemcami.

Co zrobił Gascoigne i jak to zrobił Southgate?

I to właśnie nasi zachodni sąsiedzi byli ich rywalami w półfinale Euro 1996. Dla Anglików miał być to rewanż za wspomnianą porażkę z 1990 roku, gdy przegrali z odwiecznymi rywalami dopiero po rzutach karnych.

Zaczęło się dla nich doskonale, bo już w trzeciej minucie na prowadzenie wyprowadził ich niezawodny Alan Shearer. Grający bez swojej największej gwiazdy, czyli Jurgena Klinsmanna Niemcy odpowiedzieli jednak szybko - już po trzynastu minutach znów był remis, gdy do siatki trafił Stefan Kuntz.

W dalszych minutach kibice byli świadkami zaciętej walki z obu stron. Obie drużyny stwarzały sobie sytuacje, jednak nie potrafiły ich wykorzystać. Po 90 minutach sędzia zakończył dogrywkę, która była jeszcze bardziej emocjonująca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×