Kilkuset miejscowych przyszło na otwarty trening reprezentacji Irlandii Północnej. Federacja stara się stworzyć klimat wielkiego turnieju. Dla nich to zupełnie nowa sytuacja. Ostatni raz drużyna grała w dużej imprezie w 1986 roku, na mistrzostwach świata. Większość zawodników nie ma prawa tego kojarzyć z prostego względu, nie było ich wtedy na świecie. O złotych czasach przypomina im obecność w kadrze Jimmy'ego Nichola, asystenta Michaela O'Neilla oraz eksperta BBC, a także Johna O'Neilla, obrońcy tamtej drużyny oraz Leicester City.
Dla Irlandczyków Północnych (proszą, żeby tak ich nazywać) to turniej ich życia. Dlatego w pewnym momencie ich miny zrzedły, gdy Kyle Lafferty zrobił wślizg i nie podnosił się z boiska.
Dziennikarze mówią, że gdyby Lafferty nie mógł zagrać w niedzielę w meczu przeciwko Polakom, byłaby to sytuacja porównywalna tylko do braku Lewandowskiego w naszej kadrze. Oczywiście zachowując proporcje, bo przecież nawet Lafferty uznaje Polaka za najlepszego środkowego napastnika Europy.
ZOBACZ WIDEO Artur Boruc: gra Litwinów była bardziej agresywna niż się spodziewaliśmy
Po treningu selekcjoner podszedł do dziennikarzy i ich uspokoił.
- Jest w porządku, zszedł z boiska na wszelki wypadek - mówił selekcjoner naszych rywali. I żartował. - Bardziej niepokoją mnie te grzmoty w powietrzu (nadchodziła burza - red.). Myślę, że przestraszył się, że będzie znowu musiał wskoczyć do wanny z zimną wodą.
Lafferty w meczu z Polską ma grać prawdopodobnie 60-65 minut. Nasi rywale twierdzą, że na tyle jest gotowy. Potem się cofną, a na boisko zwykle wchodzi bardzo szybki Conor Washington.
W każdym razie incydent z Laffertym tylko na chwilę zakłócił sielankę, która panuje w obozie naszych rywali. W Saint Georges de Reneins atmosfera jest bardzo spokojna, wręcz rodzinna.
Zawodnicy po przylocie do hotelu zlokalizowanego w średniowiecznym zamku Chateau de Pizay, piłkarze znaleźli w sypialniach zdjęcia swoich rodzin.[color=#000000]
- Kiedy wchodzisz do sypialni i znajdujesz rodzinne zdjęcie, żony i dzieci, potem twoje imię na ręczniku, od razu robi się lepiej. Małe rzeczy, ale ważne. Dawno nie widziałem mojej rodziny - mówi Chris Baird.
Wszystko to była "wielka operacja" od początku do końca utrzymywana w tajemnicy przed piłkarzami. Oprócz zdjęć i ręczników nasi przeciwnicy w swoich sypialniach znaleźli pełno drobnych spersonalizowanych rzeczy, długopisy, notatniki, pamiętniki.
Na podłogach w hotelu co chwila zawodnicy napotykają na zdjęcie przypominające moment ich awansu do turnieju i wielką tabelę, przypominającą, że nie znaleźli się tu przypadkowo, że wygrali swoją grupę eliminacyjną.[/color]
- Nie mieliśmy wiele czasu na relaks, ale to dobrze, non stop jesteśmy w ruchu. Czujesz, że turniej się zbliża, jest już tylko "czysta koncentracja" przed niedzielnym meczem z Polską - mówi Baird.
Otwarty trening w Saint Georges de Reneins był raczej zabawą niż "symulacją" prawdziwego spotkania. Na meczu z Polską będzie ponad 9 tysięcy fanów z Irlandii Północnej, ale możliwe, że do Francji przyjedzie więcej osób. Federacja dostała 50 tysięcy zapytań.
- Jesteśmy pierwszy raz na turnieju od 30 lat i czujemy, że robimy coś dla całego narodu. Chcemy, żeby wszyscy czuli się dumni. Jesteśmy niepokonani od 12 spotkań i to wiele mówi - uważa Baird.
- Nasza drużyna to mieszanka doświadczenia i młodości. Jest fantastyczny klimat. Jednego dnia siedzisz i jesz z 5-6 chłopakami, a drugiego z inną grupą i cały czas jest dużo śmiechu. Jest świetna grupa, wcześniej tego nie było. Atmosfera jest bardzo ważnym powodem, dlaczego tak dobrze sobie radziliśmy w eliminacjach - mówi Baird.
Marek Wawrzynowski z Saint Georges de Reneins