Marsylia w ostatnich dniach jest areną starć kibiców z Rosji, Anglii i miejscowych chuliganów. Brytyjskie media donoszą o bulwersujących wydarzeniach dziejących się na ulicach Marsylii. Fala agresji nie ominęła stadionu. Po zakończeniu meczu Anglii z Rosją (1:1) mężczyźni ubrani w rosyjskie barwy zaatakowali sektory zajmowane przez fanów "Trzech Lwów".
Sytuacja poważnie zaniepokoiła Joe Harta. Bramkarz reprezentacji Anglii miał świadomość, że walki za chwilę przeniosą się na ulice. Piłkarz Manchesteru City obawiał się o bezpieczeństwo swojej żony Kimberly Crew.
Po ostatnim gwizdku sędziego podszedł w kierunku sektora zajmowanego przez swoją żonę, na którym panował względny spokój. Zaapelował do niej i do fanów o pozostanie na stadionie, gdzie mimo napiętej sytuacji i tak było bezpieczniej niż poza Stade Velodrome.
ZOBACZ WIDEO Kibice Irlandii Północnej nie mają wątpliwości. Polska bez szans
"Bądźcie bezpieczni! Zostańcie tutaj!" - wykrzyczał, wymownym apelując o pozostanie na stadionie.
"Be safe, be safe." Joe Hart's message to #ENG fans after today's violence. https://t.co/ZBbf1GM06v
— Football__Tweet (@Football__Tweet) 11 czerwca 2016
Anglia zremisowała z Rosją 1:1, piłkarze Roya Hodgsona dali sobie odebrać zwycięstwo w doliczonym czasie gry. Liderem grupy B jest Walia, która pokonała Słowację 2:1.