Kiedy federacja piłkarska Irlandii Północnej ogłosiła nabór na selekcjonera, był zaledwie numerem 3. Ale po prezentacji członkowie zarządu szybko zmienili zdanie. Konkurentów "zdyskwalifikowali".
Podczas treningów jest spokojny. Tak jak w życiu. Północni Irlandczycy mówią, że nawet trochę nieśmiały. Michaela O'Neilla pokochał już cały kraj. Wprowadził reprezentację na pierwszy wielki turniej od 60 lat. I już dziś jest porównywany do Billy'ego Binghama, który prowadził zespół w 1982 i 1986 roku, okresie jego największej świetności.
Faktycznie, przy rozmowie z nim nasuwają się pozytywne skojarzenia. Uśmiechnięty facet, który nie unika odpowiedzi na pytania. Przy okazji mający wyniki. 46-letni szkoleniowiec to wymarzony szwagier każdego fana futbolu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Irlandia Północna ma poważny problem. "Nie zazdroszczę im"
Irlandczycy z północy mówią, że zmienił wszystko. Zaczynając od podstawowych rzeczy. Przy nim kadra nie jest już bandą tępych siepaczy. W eliminacjach do Euro 2012 drużyna miała najgorszy wynik jeśli chodzi o kartki.
Przyćmił Gascoigne'a
O'Neill niechętnie mówi o swojej karierze piłkarskiej. A jeśli już, to z nieskrywanym żalem. Miało być inaczej. Gdy szefowie szkockiego Dundee United w meczu z Coleraine zobaczyli niezwykłego 15-latka, natychmiast chcieli podpisać z nim kontrakt.
Ale chłopak nie zdecydował się. Poczekał dwa lata i w 1987 roku przeniósł się do Newcastle United. Już w pierwszym sezonie strzelił 13 goli. Osiągnąłby więcej, gdyby nie kontuzje. Ale nie przeszkodziły mu w tym, by zostać najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny. Przyćmił wszystkich, nawet kolegę z pomocy Paul Gascoigne'a.
Obiecujący początek, który zaowocował transferem do silnego wówczas Dundee United. 350 tysięcy funtów dziś nie robi wrażenia, zwłaszcza że świat w tym czasie ekscytował się przejściem Ruuda Gullita z PSV Eindhoven do Milanu za równowartość 6 milionów funtów. Ale dla szkockiego futbolu było to sporego kalibru wydarzenie.
O'Neill jednak w Dundee się nie odnalazł. Na chwilę odrodził się w Hibernian Edynburg, ale potem jego kariera to wędrówka od klubu do klubu i powolne "kończenie kariery", trwające następne osiem lat.
Za 25 funtów miesięcznie
Rozczarowany O'Neill zrezygnował z futbolu, szukał innego sposobu na życie. Został analitykiem finansowym i nawet, jak twierdzą miejscowi, odnosił sukcesy. Z czasem jednak zaczął spoglądać przychylniej w stronę futbolu. Na początku nieśmiało. Pracował jak asystent Mixu Patalinena w klubiku Cowdenbath. Fiński napastnik skończył karierę i szukał pomocy. Zaoferował dwa popołudniowe treningi w tygodniu i 25 funtów miesięcznie. O’Neill przyjął robotę.
Spodobało mu się na tyle, że po roku sam postanowił spróbować. Najpierw w drugoligowym szkockim Breichin, a potem w Shamrock Rovers. Ten drugi zespół wprowadził do fazy grupowej Ligi Europy. Co z tego, że wszystkie mecze w niej przegrał. Tottenham, Rubin Kazań i PAOK Saloniki okazały się zbyt wymagającymi rywalami. A i tak był to największy sukces w historii klubowej piłki irlandzkiej. To był dla niego krok w kosmos. Następnym krokiem była już kadra narodowa Irlandii Północnej.
Miał wrogów. Po kraju zaczęły krążyć plotki, że jest uzależniony od alkoholu. Bronił się: - To absurd. Dojeżdżam do pracy z Belfastu do Dublina. To znaczy, że sporą część życia spędzam w samochodzie. To raczej nie sprzyja alkoholizmowi - mówił.
Pracę dostał, bo szefowie federacji nie zajmowali się plotkami. O'Neill został pierwszy od 50 lat selekcjonerem katolikiem.
Mistrz znajdowania słabych punktów rywali
Wspomniana prezentacja, którą przedstawił zarządowi, obejmowała nie tylko wizję drużyny, ale też całą wizję rozwoju futbolu w Irlandii Północnej. Mały kraj jest podzielony na kilkanaście dystryktów, kontrolowanych przez około 30 trenerów z federacji. Wyławiają oni talenty i namawiają na szkoły o profilu piłkarskim. Wcześniej kraj tracił talenty na rzecz futbolu gaelickiego. Teraz ma się to zmienić. Federacja opracowała też system szkolenia w oparciu o belgijskie wzory. Irlandczycy północni wierzą, że za 10 lat będą odnosili sukcesy w futbolu. Albo przynajmniej nie stracą kontaktu z Europą.
To wszystko dzięki O'Neillowi, który wprowadza i nadzoruje program. Jest instytucją. Menedżerem pełną gębą. Tutejsi dziennikarze mówią, że obecny sukces Irlandii Północnej to przede wszystkim jego zasługa. Selekcjoner doskonale analizuje rywali, zwraca uwagę na szczegóły, jest mistrzem w wyszukiwaniu słabych punktów.
Przy okazji tworzy też świetny klimat. Gdy drużyna przegrywała z Luksemburgiem pytał sam siebie; "Po co brałem tę robotę". Dziś już nie ma czasu zastanawiać się nad takimi błahostkami.
- Może być jak Billy Bingham. Jest jeszcze młody, ale jest na dobrej drodze, żeby zostać najlepszym selekcjonerem w historii kraju - mówi Gerry Armstrong, napastnik drużyny z 1982 roku, najlepszej w historii.
Marek Wawrzynowski z Nicei