Tylko w jednym spotkaniu kibice byli świadkami co najmniej czterech trafień - Czechy zremisowały 2:2 z Chorwacją. Co więcej, spośród 24 pojedynków zaledwie siedmiokrotnie przekroczono granicę dwóch bramek w meczu. To wynik bardzo słaby i znacznie uboższy niż w poprzednich edycjach mistrzostw Europy, kiedy średnia goli zbliżała się do 2,5 na pojedynek.
- Można zaobserwować w tym turnieju już pewną tendencję. Wiele drużyn broni się pięcioma piłkarzami, a dodatkowo bezpośrednio przed nimi gra czterech innych zawodników. Z przodu stoi osamotniony napastnik i oczekuje na piłki. A jeśli jakiś zespół strzeli gola i otworzy wynik, jeszcze bardziej koncentruje się na zabezpieczaniu tyłów - analizuje cytowany przez "Bild" Jens Lehmann.
Bramek na Euro 2016 byłoby jeszcze mniej, gdyby nie kilkanaście trafień w ostatnich minutach meczów. Począwszy od 87. minuty zdobyto już 13 goli, a w I połowach bramki należą do rzadkości. - Każda drużyna w pierwszej kolejności nie chce przegrać. To niespotykane statystyki, że drugi gol w meczu zazwyczaj jest zdobywany dopiero przed samym końcem. Nigdy wcześniej nie widziałem turnieju, w którym z taką częstotliwością dochodziłoby do podobnych sytuacji - tłumaczy słynny bramkarz.
Być może więcej goli zostanie zdobytych w trzeciej kolejce fazy grupowej. Niektórym zespołom, między innymi Rosji, Czechom, Turcji, Szwecji, Irlandii, Portugalii i Austrii, tylko zwycięstwa przedłużą nadzieje na awans do 1/8 finału, dlatego będą musiały zagrać odważniejszy i bardziej ofensywny futbol.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Znany niemiecki dziennikarz: Polska może dotrzeć nawet do finału (źródło TVP)
{"id":"","title":""}