Trudno narzekać, kiedy pierwszy raz od mistrzostw świata w Meksyku, czyli po 30 latach, wyszliśmy z grupy wielkiego piłkarskiego turnieju. Trzeba się cieszyć. Dwa zwycięstwa i remis z mistrzami świata, żadnej straconej bramki, drugie miejsce w grupie, żadnych nowych kontuzji i tylko Bartek Kapustka po dwóch żółtych kartkach nie zagra w sobotnim meczu ze Szwajcarią w 1/8 finału.
Trzeba się cieszyć, bo wydaje się, że gol Jakuba Błaszczykowskiego z 54. minuty padł po przemyślanej i przećwiczonej akcji z rzutu rożnego. Co prawda gdyby nie bajeczny zwód byłego kapitana naszej reprezentacji i gdyby nie jego odwaga przy uderzeniu lewą nogą, bramki by nie było, ale przecież taki zwód i strzał też mógł być w planach Adama Nawałki. Bo przecież Nawałka, jako pierwszy trener od dawna, wydaje się pracować jak informatyk, który naszą drużynę po prostu zaprogramował na sukces. Kiedy odpowiadał na konferencjach angielskim dziennikarzom, reagowali śmiechem. - On zawsze mówi to samo? Na każde pytanie to samo? - nie dowierzali. Ale przecież trener nie musi mówić, ma trenować i prowadzić do zwycięstw. A Nawałka to robi, więc nie interesuje nas, że nudzi w wywiadach.
Ukraińcy dobrze grali piłką, fajnie się rozstawiali, mieli dużo dośrodkowań i sytuacji - Michał Pazdan
W Marsylii Polacy mieli dobrych kilka minut. Świetnie rozpoczęli mecz. Po trzech minutach powinni prowadzić 2:0, a Arkadiusz Milik i Robert Lewandowski cieszyć się, że swoimi golami potwierdzili opinię o najlepszym ataku mistrzostw Europy. Nawałka w porównaniu z meczem z Niemcami dokonał aż czterech zmian. Tomasz Jodłowiec, Thiago Cionek i Piotr Zieliński pojawili się na boisku pierwszy raz na turnieju, Kapustka - drugi, ale raczej po to, by pozwolić odetchnąć Kamilowi Grosickiemu.
Polacy grali, jakby mieli na czole narysowany biały krzyżyk na czerwonym tle. Myśleli o Szwajcarach. Nie stać ich było na husarską szarżę na pierwsze miejsce, by w kolejnej rundzie trafić na kogoś, kto w innej grupie zajął trzecie miejsce. Szwajcaria, sobota 15.00, Saint-Etienne. Szwajcarów znamy, graliśmy niedawno. A tak, wysoko wygrywając, można by trafić na kogoś nieznanego. Jakąś Albanię. Nie uspokoiliśmy swojej gry nawet, gdy Niemcy objęli prowadzenie w spotkaniu z Irlandią Północną i awansu praktycznie mogliśmy być już pewni.
Piłkarzom gratulujemy awansu, cieszymy się ich szczęściem, kibice mają frajdę. Ale jeśli na turnieju musi się trafić jeden słabszy mecz, to mamy nadzieję, że to było właśnie spotkanie z Ukrainą. Nasi rywale mieli mnóstwo okazji do zdobycia gola, a my furę szczęścia. Po pierwszej połowie w liczbie podań przeważali 242-110, rządzili na boisku, podchodzili pod naszą bramkę z łatwością. Strzelali tuż obok słupka, albo piłkę łapał Łukasz Fabiański, albo szalonym wślizgiem wybijał ją Michał Pazdan. Okazje z 30 minuty Andrija Jarmolenki czy z 49 Oleksandra Zniczenki były doskonałe. W naszym polu karnym nie królował ani Pazdan, ani Kamil Glik, lecz chaos.
Polacy grali, jakby mieli na czole narysowany biały krzyżyk na czerwonym tle
Nawałka zorientował się, że rezerwowych ma raptem kilku. Jodłowiec dał radę, Cionek z jakiegoś powodu grał do końca, chociaż jako prawy obrońca popełniał mnóstwo błędów, ale najgorzej wypadł Zieliński, przed turniejem kreowany na reżysera naszej reprezentacji. To młody chłopak, BBC potwierdziło, że za chwilę odejdzie do Liverpoolu, jednak wielki futbol na razie go peszy. Jedno, dwa niecelne podania sprawiają, że gubi pewność siebie i z kreatywnego zawodnika przeobraża się w kogoś, kto wydaje się gonić własny ogon.
Czerwona lampka musi zapalić się selekcjonerowi także przy punkcie: Lewandowski i Milik świetnie ze sobą współpracują. Otóż nie. Współpracują przeciętnie, Lewandowski szarpie i wraca do pomocy, bo nie dostaje dobrych podań, Milik je dostawał, ale nie wykorzystywał. Może tylko z wysokości trybun, ale widać jednak, że w tryby tej maszyny wdarł się piach. Teraz przez kilka dni w La Baule trzeba wszystko rozkręcić, oczyścić i zmontować od nowa.
Strzeliłem gola, ale to nie ma znaczenia. Cała drużyna zapracowała na ten sukces - Jakub Błaszczykowski
Mecz z Ukrainą pokazał, ile dla naszej kadry znaczy Jakub Błaszczykowski. Świetnie zagrał z Niemcami, w Marsylii oszczędzany, pojawił się na boisku w drugiej połowie i rozstrzygnął losy meczu. Gol nie uspokoił gry, nadal nasi rywale mieli więcej okazji, Polacy próbowali szarpać, ale wyglądało to tak, jakby trzech rywali naraz trzymało ich z tyłu za koszulkę. Wygraliśmy z zaciągniętym ręcznym hamulcem. Ale to chyba także duża umiejętność.
W 1/8 finału zagramy w sobotę o 15 w Saint-Etienne ze Szwajcarią. O Szwajcarii myślimy od kilku dni intensywnie i to wyjątkowo nie z powodu kredytu we frankach. Wydaje się, że Nawałka dziś może pójść spać dużo szybciej niż zwykle, bo tę drużynę rozpracował już wcześniej.
Michał Kołodziejczyk z Marsylii
Ukraina - Polska 0:1 (0:0)
0:1 - Jakub Błaszczykowski 54'
Składy:
Ukraina: Andrij Piatow - Artem Fedecki, Jewhen Chaczeridi, Ołeksandr Kuczer, Bohdan Butko - Rusłan Rotan (90+2' Anatolij Tymoszczuk), Taras Stepanenko - Andrij Jarmolenko, Ołeksandr Zinczenko (73' Wiktor Kowalenko), Jewhen Konoplianka - Roman Zozulja.
Polska: Łukasz Fabiański - Thiago Cionek, Kamil Glik, Michał Pazdan, Andrzej Jędrzejczyk - Tomasz Jodłowiec, Grzegorz Krychowiak - Piotr Zieliński (46' Jakub Błaszczykowski), Arkadiusz Milik (90+3' Filip Starzyński), Bartosz Kapustka (71' Kamil Grosicki) - Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Rusłan Rotan, Ołeksandr Kuczer (Ukraina) oraz Bartosz Kapustka (Polska).
Sędziował: Svein Oddvar Moen (Norwegia).
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Krychowiak może odejść za 40 mln euro. "Największy transfer w historii polskiej piłki"