Aleksandar Prijović, napastnik warszawskiej Legii, mówi, że Szwajcaria to najlepszy kraj na świecie. Na pewno dla uchodźców. Do tego marzących o karierze piłkarskiej.
Fala imigracji w połączeniu ze świetnym systemem szkolenia dały piorunujący efekt - wygląda na to, że po kilkudziesięciu latach przerwy Szwajcaria znowu jest drużyną, z którą każdy musi się liczyć.
Od zmierzchu piłki w tym kraju w latach 60. aż do połowy lat 90. Szwajcaria i piłka nożna to było ostatnie skojarzenie. Przynajmniej w wydaniu reprezentacyjnym. Kluby radziły sobie w Europie solidnie, Grasshoppers potrafili nawet wyeliminować Real Madryt, był w półfinale Pucharu UEFA.
Ale kadra zniknęła z mapy Europy. Na początku lat 90. pojawiła się nadzieja. Wskoczyło pokolenie Ciriaco Sforzy, Stephane’a Chapuisata, Alaina Suttera. To wciąż był jednak tylko "wybryk".
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Mocne słowa Terleckiego o Lewandowskim. "To jest piłka, a nie fabryka gwoździ!"
Od hokeja do futbolu
Nowe pokolenie szwajcarskich piłkarzy jest zupełnie inne. W 1995 roku Hansruedi Hasler, dyrektor sportowy federacji, wprowadził nowy system szkolenia. Przez kilka lat federacja edukowała trenerów, a dziś przynosi to fantastyczne rezultaty. Wszystkie kluby, od FC Basel do siódmoligowego małego klubiku mają ten sam program szkoleniowy.
- Federacja jest bardzo restrykcyjna, wymaga stosowania się do metod szkolenia - wyjaśniał na Georg Heitz, dyrektor sportowy FC Basel. - Tylko przestrzegając wytycznych, możesz zarabiać pieniądze. Teraz klub jest niezależny finansowo, więc mógłby wybrać własną drogę. Uważamy jednak, że struktura jest dobra, a poza tym federacja płaci - dodaje Heitz.
Program ma na celu stworzenie piłkarzy świetnych technicznie, uniwersalnych, takich których łatwo sprzedać.
- Pomysł jednolitego kształcenia jest przejęty z hokeja, w którym jest bardzo popularny. Związek zaczął wprowadzać zmiany od góry piramidy. Najpierw wyszkolił trenerów reprezentacji, potem to rozlewało się coraz niżej tworząc system - opowiadał Dariusz Skrzypczak, były piłkarz Lecha, od pond 20 lat pracujący w Szwajcarii. - Dziś wszyscy trenerzy pracują w tym samym systemie, co powoduje, że zawodnicy nie mają problemu z wejściem do dorosłych drużyn czy reprezentacji - wyjaśniał Skrzypczak.
Szwajcarzy doskonale rozumieją, że to jest we współczesnym świecie klucz do sukcesu. Jedyna szansa, by nawiązać walkę z klubami z wielkich krajów.
- Oni nie lubią robić rzeczy dobrze. Oni muszą robić to perfekcyjnie. I taki jest ich plan. Nie chodzi nawet o to, żeby zdobywali mistrzostwo świata, ścigali się z potentatami. Wiedzą, że ich na to nie stać. Chcieli po prostu zrobić doskonały plan i to się udało - mówił Ryszard Komornicki, który od lat mieszka w kraju naszych przeciwników.
- Każdy klub ma rozpiskę i musi jej przestrzegać. W szkole nauczają, że dwa plus dwa to jest cztery. A jeśli potem, jako dorosły człowiek zechcesz udowodnić, że osiem, to twoja sprawa. Ale w szkole musisz zdobyć podstawy. I to samo jest w piłce. Czasem przyjeżdżają trenerzy z regionalnych ośrodków i po cichu oglądają zajęcia, sprawdzają, czy trenerzy wywiązują się z tego, co im zalecono - opowiadał Komornicki.
Polska nie trafiła źle, ale mogła trafić lepiej
Historycznie Szwajcaria kojarzy się z "verrou" - czyli ryglem. To pierwowzór włoskiego catenaccio, ultradefensywnego systemu gry w piłkę nożną. Wprowadził to austriacki trener Karl Rappan, który prowadził Helwetów z przerwami ponad 30 lat.
Dzisiejsi piłkarze są zupełnie inni. Grają piłkę otwartą i techniczną.
Federacja centralnie planuje nie tylko system szkolenia ale i kariery piłkarzy. Pomaga im podejmować decyzje transferowe i finansowe. Zaleca, by zawodnik grał jak najdłużej w kraju i wyjeżdżał już jako piłkarz dojrzały.
- To nie jest kwestia pieniędzy, ale perspektywy, którą możesz dać. Młodzi zawodnicy, ich rodzice, agenci ze Szwajcarii, transferowani choćby do Anglii, wiedzą, że lepiej zostać najpierw dobrym piłkarzem we własnym kraju. Do tego ich przekonujemy - mówił Heitz.
Te wszystkie działania stworzyły bardzo niebezpieczny zespół. Szwajcarzy zdobywali medale młodzieżowych mistrzostw Europy i świata, a teraz mają ochotę na osiągnięcia seniorów.
Reprezentacja była już typowana na czarnego konia mundialu w Brazylii, ale została wyeliminowana przez Argentynę, późniejszego finalistę mistrzostw. Polska na pewno nie trafiła źle, ale mogła trafić lepiej.
Nadzieja w nieskuteczności
Największe gwiazdy obecnej drużyny - Xherdan Shaquiri, Granit Xhaka, Admir Mehmedi, Valon Behrami czy Breel Embolo - to zawodnicy, którzy operują piłką z nieprawdopodobną precyzją, lekkością. Są doskonali w szybkiej wymianie piłki, cały czas są w ruchu. Adam Nawałka nazwał ich jedną z ciekawszych ekip turnieju. Trzeba spodziewać się, że w sobotę zagrają ofensywny i otwarty futbol.
Choć też widać wyraźnie, że mają poważny problem ze skutecznością. W meczach grupowych stwarzali sytuacje, ale mieli poważny problem z wykończeniem akcji. W spotkaniu z polską defensywą to może być bardzo poważny problem.
Marek Wawrzynowski z Francji