WP SportoweFakty: Mecz z Ukrainą był dość trudny. Spodziewanie czy niespodziewanie?
Robert Lewandowski: Jak najbardziej spodziewanie. Ten, kto się nie spodziewał musi się jeszcze trochę o piłce dowiedzieć. Wiedzieliśmy, że Ukraina to dobra drużyna, z ciekawymi zawodnikami. Ich przegrane mecze wyglądały podobnie do tego z nami. Dla nas najważniejsze było postawić kropkę nad "i", co nam się udało i cieszymy się teraz z awansu.
Czymś was szczególnie zaskoczyli?
- Nie mieli nic do stracenia, więc zagrali na luzie. W drugiej połowie, już po strzeleniu bramki, wiedzieliśmy, że musimy się cofnąć. Może nawet za bardzo im odpuściliśmy i już nie stworzyliśmy żadnej sytuacji do zdobycia gola. Atakowaliśmy zbyt małą liczbą zawodników. Może jednak też gdzieś z tyłu głowy mieliśmy to, że warto oszczędzać siły na sobotę.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Kamil Kosowski ocenia mecz z Ukrainą. Fabiański i Milik najlepsi
Jak pan wytłumaczy tę sytuację z trzeciej minuty, gdy nie trafił pan będąc sam na sam z bramkarzem?
- Chciałem trafić w prawy górny róg, ale przestrzeliłem. To była moja pierwsza sytuacja, szkoda że miałem tylko tę. W pierwszych minutach dobrze rozpoczęliśmy, mieliśmy okazje, graliśmy ofensywnie, ale później zbytnio oddaliśmy inicjatywę. Ciężko nam było utrzymać się przy piłce. Gdybyśmy dłużej byli w jej posiadaniu, pewnie umielibyśmy stworzyć więcej okazji. A tak my musieliśmy ganiać za piłką.
Czuje się pan już nieco sfrustrowany? Wszyscy zaczęli już liczyć panu kolejne minuty bez gola. Narzekać na skuteczność.
- Na razie trzeba mówić o dochodzeniu do sytuacji, a nie o skuteczności. Jak mam zdobywać gole, skoro w trzech meczach miałem tak naprawdę jedną dobrą sytuację? Z jednej strony szkoda, że nie ich nie mam, z drugiej cieszy jednak, że koledzy mają. Czasem trzeba się zastanowić, co jest ważniejsze. A zawsze najważniejsze będzie dobro drużyny.
Cieszy za to dobra gra w obronie. Nie straciliście w trzecim meczu gola.
- To jest pozytyw. Nie straciliśmy gola, zdobyliśmy siedem punktów, więcej niż na wszystkich poprzednich Euro razem wziętych. Te spotkanie nie należało może do najlepszych w naszym wykonaniu, ale teraz liczy się już tylko sobotni mecz ze Szwajcarią. Naszą konsekwencję i siły rzucimy na to spotkanie i będziemy chcieli zagrać najlepszy mecz.
Coś wiecie już o Szwajcarii? Sporo zawodników z Bundesligi.
- To zespół notowany wyżej od nas, na pewno to oni będą faworytem. Osobą, która kreuje ich grę jest Granit Xhaka, ale jest więcej dobrych zawodników. Na pewno mają też jednak słabe punkty i czuję, że będziemy w stanie to wykorzystać.
Szwajcarzy będą mieli dwa dni odpoczynku więcej od was.
- Ale cztery dni przerwy dla nas, to też nie jest źle. Gdybyśmy grali co trzy dni to mógłby być problem. Mam nadzieję, że to nie będzie wielki kłopot. Zresztą przeciwko Ukrainie nie pokonywaliśmy jakichś wielkich dystansów na dużej szybkości, więc nie będziemy bardzo zmęczeni. Oczywiście nie można mówić, że jesteśmy wypoczęci, ale powinno być w porządku.
Jak wyglądała pańska współpraca z Piotrem Zielińskim?
- W pierwszych minutach wyglądała dobrze, a później zbytnio oddaliśmy inicjatywę. Porobiły się dziury w środku pola. Trudno było o wykreowanie sytuacji.
W przerwie były nerwy?
- Nie. Wiedzieliśmy, że musimy być cierpliwi, że w końcu dobra okazja przyjdzie.
Od początku mówiliście, ze celem minimum jest dla was wyjście z grupy. Co teraz?
- Teraz mamy jeden mecz, przegrywający odpada. Tu nie ma miejsca na pomyłkę, nie ma miejsca na kalkulacje.
Rozmawiał Marek Wawrzynowski w Marsylii
Pozdrawiam Krzysztof ze Szczecina