Szymon Mierzyński: Polski atak zawodzi, a parasol ochronny wkrótce się zwinie (komentarz)

PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI
PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI

Po wyjściu z grupy i to z dorobkiem siedmiu punktów kibice wybaczają kadrze Adama Nawałki wszystko. Gdzieś z tyłu wyłania się jednak największy mankament Biało-Czerwonych - fatalna skuteczność w ataku.

Reprezentacja nie straciła jeszcze gola, mimo kilku błędów w meczu z Ukrainą, w obronie jest w zasadzie monolitem, dlatego wszelkie niedostatki ofensywne uchodzą jej płazem i w jakimś stopniu umykają krytyce. Warto się jednak nad nimi pochylić, bo piękny sen pt. "Zero w tyłach" nie potrwa wiecznie.

Największy problem, który martwi pewnie też samego zainteresowanego, ma Robert Lewandowski. Kapitan Polaków po raz ostatni trafił do siatki w kadrze 13 listopada ubiegłego roku w towarzyskiej potyczce z Islandią (4:2). Od tego momentu notuje serię 448 minut bez zdobyczy bramkowej. W fazie grupowej Euro 2016 we wszystkich spotkaniach zagrał w pełnym wymiarze, mimo to brakuje mu skuteczności.

- Jak mam zdobywać gole, skoro w trzech meczach miałem tak naprawdę jedną dobrą sytuację? - pytał po meczu z Ukrainą "Lewy". Nie jest to jednak do końca prawda, bo poza "setką" zmarnowaną na początku starcia z Ukraińcami, snajper Bayernu Monachium pogubił się też w doskonałej okazji przeciwko Niemcom. W pełni z gry wyłączyła go tylko ekipa Irlandii Północnej, ale wtedy dużo miejsca miał Arkadiusz Milik, który też na razie nie imponuje formą. Jedną bramkę już zdobył, lecz szans miał znacznie więcej niż "Lewy", a jego nieskuteczność nie doskwiera nam tylko dlatego, że na razie jesteśmy nieomylni w tyłach i wielu goli po prostu strzelać nie musimy.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Mocne słowa Terleckiego o Lewandowskim. "To jest piłka, a nie fabryka gwoździ!"

W Polsce krytykowanie napastników to obecnie faux pas. Nie wypada tego robić, bo drużyna wygrywa, pierwszy raz od bardzo wielu lat nie dostarcza rozczarowań, a nastroje są euforyczne. Europa tak delikatna już nie jest. "Lewandowski rozpoczął turniej po sezonie, w którym pobił własne rekordy, ale jak dotąd we Francji okropnie cierpi. Na Euro 2016 jest prawdziwą katastrofą" - ocenia portal goal.com.

Nad Wisłą nastroje też mogą się wkrótce zmienić. Skala trudności rośnie i przyjdzie moment, w którym zaczniemy tracić bramki, bo taka jest po prostu kolej rzeczy. Wtedy pudła "Lewego" i Milika mogą być już brzemienne w skutkach, a parasol ochronny szybko zostanie zwinięty. Mamy w zespole króla strzelców Bundesligi i trzeciego snajpera Eredivisie, którzy w sezonie ligowym zdobyli razem 51 bramek. W kadrze niestety - w najważniejszym turnieju - kompletnie tego nie widać. Oby tylko do czasu.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: