Euro 2016: autor największej wpadki XXI wieku posędziuje Polsce

PAP/EPA / PETER KNEFFEL/dpa
PAP/EPA / PETER KNEFFEL/dpa

Mark Clattenburg to obecnie bardzo dobry sędzia, ceniony i szanowany, ale jego kariera nie jest usłana różami. Jest autorem jednej z największych wpadek XXI wieku w Premier League. Obecnie prowadzi mecz Polski ze Szwajcarią.

Nigdy nie był piłkarzem. Z gwizdkiem w ustach również się nie urodził, ale karierę jako sędzia rozpoczął dość wcześnie. Już jako 25-latek w młodzieżowych rozgrywkach był arbitrem liniowym i tak zaczęła się jego przygoda. Dzisiaj jest jednym z najlepszych w Europie, a może i na świecie.

Mark Clattenburg ceni sobie rozmowy z piłkarzami podczas meczów. Bardzo często to robi, tłumaczy im swoje decyzje, poświęca zawodnikom czas, stara się wychowywać, aby w dalszej części spotkania karać za takie samo zagranie, jeśli zawodnik popełni kolejne wykroczenie.

Od 2004 roku jest sędzią w Premier League. Początek miał bardzo trudny, ponieważ rok po debiucie pisały o nim wszystkie dzienniki w Wielkiej Brytanii, a szokujące filmy wideo obiegły świat. W 2005 roku podczas meczu Manchesteru United z Tottenhamem Hotspur Pedro Mendes, pomocnik Kogutów, oddał strzał niemal z linii środkowej i bramkarz MU Roy Carroll tak nieszczęśliwie złapał piłkę, że ta wpadła do jego siatki. Golkiper ratował się jeszcze rozpaczliwą interwencją. Futbolówka o blisko metr przekroczyła linię bramkową. O dziwo, ani asystent ani też Mark Clattenburg nie zobaczyli całej sytuacji. Pojedynek zakończył się remisem 0:0, a sędziowie zabrali Kogutom cenne trzy punkty.

Po spotkaniu na Clattenburga spadła fala krytyki i zaczęto zastanawiać się nad powtórkami wideo. W sondzie zorganizowanej na BBC aż 85 procent głosujących opowiedziało się za wprowadzeniem udogodnień dla sędziów. Ostatecznie trzeba było czekać 10 lat, żeby FA zdecydowało się na technologię goal-line. Dzisiaj taka sytuacja już się nie powtórzy.

[color=black]ZOBACZ WIDEO "Wiemy wszystko na temat strategii reprezentacji Polski" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

[/color]

Jednak Clattenburg często trafiał na czołówki gazet. Jednym razem pytał ironicznie w przerwie meczu sztab Manchesteru City "jak cały tydzień wytrzymują z Craigiem Bellamy'm", żeby w drugiej połowie najpierw wlepić mu żółtą kartkę za dyskusje, a następnie ponownie go ukarać (a więc w konsekwencji czerwona kartka) za próbę wymuszenia faulu, który tak naprawdę miał miejsce.

Innym razem zwrócił się do Adama Lallany, że "odkąd gra w reprezentacji Anglii to zaczął zachowywać się inaczej" - Clattenburg miał na myśli, że oszukuje. Southampton, ówczesny klub Lallany, składał skargi do komisji dyscyplinarnej, ale sprawę ostatecznie umorzono.

W październiku 2014 roku uciął sobie telefoniczną pogawędkę z menedżerem Crystal Palace Neilem Warnockiem, chociaż przepisy FA surowo zabraniają takich kontaktów po meczach. Za karę został chwilowo odsunięty od prowadzenia spotkań.

Jednak najgorsze sceny miały miejsce w 2012 roku podczas meczu Man Utd z Chelsea. Clattenburg popełnił katastrofalne błędy (niesłuszne wyrzucenie z boiska Fernando Torresa i uznanie gola ze spalonego Javiera Hernandeza), a po spotkaniu John Obi Mikel wyznał, że arbiter obrażał go na tle rasistowskim. Sprawą zajęła się policja, ale Clattenburgowi nic nie udowodniono. Jeden z hiszpańskich graczy The Blues miał usłyszeć, że jest "p...ą".

Na koncie 41-letniego jest jeszcze kilka innych wykroczeń, ale są też sukcesy. W tym roku był sędzią finału Ligi Mistrzów, a w 2012 roku poprowadził ostatni mecz na igrzyskach olimpijskich w Londynie.

W sobotę będzie arbitrem pojedynku Polski ze Szwajcarią. Oby nie zaczął kojarzyć się nam jak Howard Webb.

Źródło artykułu: