WP SportoweFakty: Widział pan polski zespół w akcji?
Guy Roux: Tak, widziałem w meczu z Niemcami. To bardzo dobry, bardzo solidny zespół. Poważny, nie jakiś przypadkowy. Widzę, że Robert Lewandowski jest blokowany cały czas przez przeciwników. Ale to fantastyczny zawodnik, daje drużynie całego siebie, umie się poświęcić. Dzięki niemu inni grają dobrze. On jest gdzieś z przeciwnikiem, a inni grają. To dlatego Polska jest tak dobrym zespołem. Dużo jest w waszej drużynie dobrych graczy. Nie są gwiazdami poza Lewandowskim, ale to bardzo dobrzy zawodnicy. Są bardzo zdyscyplinowani, dobrze bronią. Mieliście sporo szczęścia, bo wygraliście 1/8 finału na karne, ale tak to jest w piłce. Bo przecież karny to też technika, umiejętność. Przeciwko komu będą grać?
Portugalii.
- To bardzo trudny przeciwnik, ale również mają jednego wielkiego piłkarza. Oczywiście Ronaldo. A u was Lewandowski. Pod tym względem to podobne zespoły.
Proszę porównać Lewandowskiego z Szarmachem, którego miał pan w Auxerre. Kto był lepszy?
- Ojej, to inne czasy. Lewandowski gra w najlepszej drużynie Europy. Tam ma dużo piłki. Szarmach grał w wielkiej drużynie polskiej 1974 roku. Strzelił wtedy sporo goli. A w Auxerre strzelił prawie 100 goli w 4,5 roku. To był fantastyczny piłkarz. Ale to jak mówiłem, były inne czasy. Inaczej wtedy grało się w piłkę. Ale to dwaj wybitni piłkarze. Szarmach chyba był zdolniejszy, miał technikę. Ale Lewandowski jest mocniejszy fizycznie. Wynik jest ten sam. Jeśli Lewandowski by grał w Auxerre strzeliłby tyle samo bramek co Szarmach. I odwrotnie. Szarmach w Bayernie również byłby gwiazdą.
ZOBACZ WIDEO Krychowiak: Nic jeszcze nie osiągnęliśmy (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Szarmach był chyba jednym z lepiej główkujących zawodników swoich czasów.
- To może u was, bo w Auxerre w ogóle nie strzelał głową. Pytałem go: "Hej, czemu nie strzelasz głową?" A on mówił, że w Polsce, kiedy padał deszcz, piłki są bardzo ciężkie. I tylko obrońcy grają głową, pomocnicy raczej nie. On też już nie. Ale jego główna broń była inna. Był mocny sam na sam z bramkarzem. Powiem tak: W sytuacji jeden na jednego trafiał dziesięć na dziesięć. I powtórzę, żaden bramkarz nie był w stanie "go przeczytać". Był bardzo mocny w szesnastce. Ale wie pan co, miałem takiego bramkarza, Marian Szeja, kojarzy pan?
Oczywiście. Zmarł zimą zeszłego roku.
- Dokładnie. Fantastyczny zawodnik. Miałem kilku świetnych bramkarzy, Joel Bats, Linel Charbonier, Bruno Martini, wie pan, same znane nazwiska. Ale on był od nich wszystkich klasę lepszy (wyciąga wysoko rękę nad głowę, żeby pokazać jak bardzo Polak przewyższał Francuzów). To moim zdaniem najlepszy bramkarz we Francji w ostatnich 50 latach. Nie grał najlepiej nogami, ale w tamtych czasach nie było takiego trendu.
W Polsce oczywiście znamy go, ale nie miał aż takiej pozycji w naszej piłce.
- Pewnie dlatego, że grał w małym klubie na peryferiach (w Wałbrzychu - red.), a Polska to Warszawa i wielkie miasta. Ale pamiętam jak graliśmy w drugiej lidze w meczu wyjazdowym. On obronił 35 strzałów. Wyobraża pan to sobie?
Przez chwilę myślałem, że nie dosłyszałem.
- Po meczu ci zawodnicy z drużyny przeciwnej zaczęli do niego biec. Przestraszyłem się, że będą chcieli mu coś zrobić. A oni go złapali, podnieśli na rękach do góry i znieśli z boiska.
W Auxerre miał pan kilku polskich zawodników, ale z tych wybitnych przede wszystkim jeszcze Pawła Janasa.
- To był fantastyczny obrońca. Poważny facet, dobry z charakteru. On zrobił piłkarza z Basile Boliego. Grali razem na środku obrony, Janas był dla niego kimś w rodzaju nauczyciela. Ale w tamtych czasach miałem jeszcze jednego polskiego zawodnika, którego wy nie pamiętacie. To Józef Klose, ojciec Miroslava. Pamiętam, że kiedyś, gdy miał 1,5 roku, organizowaliśmy święta Bożego Narodzenia. Dałem mu pluszowego misia. A potem byłem z jakiejś okazji w Monachium. Zobaczył mnie i wycałował. Wzruszyłem się...
No to może przejdźmy do meczu Francji z Irlandią.
- To był bardzo trudny mecz. Francja bardzo źle grała w pierwszej połowie. To przez tę bramkę na początku dla Irlandii. 0:1 do Francji raczej mnie nie dziwiło. Potem w szatni była rozmowa między zawodnikami. Zmienili trochę drużynę. I od razu zaczęli grać lepiej. Dużo, dużo lepiej. Powinniśmy wygrać zdecydowanie wyżej.
Sporo dało wprowadzenie Kingsleya Comana i przesunięcie do środka ataku Antoine Griezmanna.
- Dokładnie. Bo Griezmann na środku jest znakomity, a na skrzydłach nie jest najlepszy.
Czy Francja to dziś kandydat do złota?
- Nie, jeśli nie zmienimy stylu gry na ten z drugiej połowy. Potrzebujemy dwóch napastników. Jeden musi być silny a drugi szybki. Griezmann grając w środku jest bardzo dobry nawet w grze głową.
Rozmawiał w Lyonie Marek Wawrzynowski