Podziemia Stade Velodrome w Marsylii nocą po porażce Polski z Portugalią w ćwierćfinale mistrzostw Europy były jednym z najbardziej optymistycznych miejsc na ziemi. Portugalczycy skromnie przyjmowali gratulacje, Polacy mówili z sensem, który tylko czasem hamowały emocje. Narodziła się drużyna, to dopiero początek, futbol jest brutalny, nasze aspiracje sięgały dużo wyżej - powtarzali zawodnicy z kraju, w którym słowo „piłkarz” przez ostatnie dekady kojarzyło się z fajtłapą.
Osiągnęliśmy we Francji więcej, niż się spodziewaliśmy. W grupie wygraliśmy dwa mecze, zremisowaliśmy z mistrzami świata i nawet nie straciliśmy gola. Wygrana ze Szwajcarią po rzutach karnych, kiedy od 52. minuty tylko się broniliśmy, była sprawiedliwa, porażka z Portugalią już mniej, bo przecież pięknie walczyliśmy.
Na warszawskim lotnisku naszych zawodników powitały tłumy z pokolenia, które na sztandarach wypisane miało „Nie wychodzimy z grupy”, wdzięczne za to, że sztandary można opuścić, a w Truskolasach pod domem babci Jakuba Błaszczykowskiego, który pomylił się w rzutach karnych, stała pielgrzymka tych, którzy chcieli go wesprzeć w trudnej chwili i opowiedzieć mu, jak swoich karnych w życiu nie wykorzystali. Polski kibic kocha, albo nienawidzi. Euro 2016 połączyło wszystkich w miłości, która może zaślepiać. Teraz o reprezentacji Polski nie da się powiedzieć nic złego, bo można zostać spalonym na stosie.
We Francji po trzydziestu latach mniejszych i większych upokorzeń wróciliśmy do piłkarskiej elity
Polski kibic oszalał ze szczęścia, bo w La Baule narodziła się prawdziwa drużyna. To prawda, że powstała już w trakcie eliminacji, jednak wtedy nie trzeba było ze sobą przebywać półtora miesiąca niemalże bez przerwy. Nasi piłkarze pokazali wreszcie, że mogą być jak siatkarze, albo piłkarze ręczni - poświęcić się dla wspólnego celu, skakać w ogień jeden za drugiego, mimo że prywatnie nie muszą być przyjaciółmi. Błaszczykowski jako pierwszy doskakujący do rywala po faulu na Robercie Lewandowskim, Lewandowski mówiący po pudle Błaszczykowskiego z rzutu karnego, że to go tylko wzmocni i że wszyscy dobrze wiedzą, ile Kuba daje drużynie - to obrazki tego Euro, które dotarły do podzielonej politycznie na pół Polski i pokazały, jak razem można osiągać sukces. Obrazki, które rozkochały kibiców w drużynie Adama Nawałki.
Nasi piłkarze we Francji na szczęście nie byli tylko ludźmi od słów i gestów, w końcu przeszli do czynów. Sposób, w jaki dochodzili do sytuacji bramkowych, pasja, zaangażowanie, skuteczność w obronie, konsekwencja taktyczna czy wreszcie momentami brazylijska fantazja - wszystko to pokazało, że reprezentacja Polski chce w wielkich filmach grać główne role a nie występować w napisach końcowych jako „i inni”. Za Francję możemy nawet dostać docenieni przez Akademię, na razie za rolę drugoplanową, ale piłkarze zapowiadają, że już szykują się do castingu na mundial w Rosji.
ZOBACZ WIDEO: Polscy piłkarze porywają tłumy. "To jest niesamowite i nieocenione"
Podziemia marsylskiego stadionu po porażce z Portugalią były rozsądniejsze niż euforia w Polsce. Lewandowski: - Mam nadzieję, że młodzi będą się rozwijać, że za naszym sukcesem pójdzie szkolenie najmłodszych. Jest nad czym pracować. Krychowiak: - Niczego nie osiągnęliśmy, musimy teraz wrócić na ziemię. Glik: - Jeśli zaczniemy fruwać w chmurach, trudno nam będzie nawet awansować na mundial.
Oczywiście, Polska była bardzo blisko półfinału, jednak miejsce w najlepszej czwórce turnieju byłoby zakłamaniem rzeczywistości. Adam Nawałka za mistrzostwa powinien stanąć na pomniku, ale głównie dlatego, że wycisnął ze swojej drużyny więcej niż mógł. Nie da się podbijać Europy czternastoma zawodnikami. Kiedy cztery lata wcześniej Franciszek Smuda dokonywał pierwszych zmian w ostatnim kwadransie, lud krzyczał: - On zapomniał, że można zmieniać skład! Kiedy Nawałka w meczu ze Szwajcarią zatrzymał pierwszy skład na boisku aż do dogrywek, lud milczał, bo wiedział, że każda zmiana będzie zmianą na gorsze. Że reprezentacja Polski we Francji nie ma kadry równorzędnych 23 piłkarzy.
[nextpage]Artur Boruc poziomu by nie obniżył, jednak z jakiegoś powodu w pięciu meczach Euro Jakub Wawrzyniak, Bartosz Salamon, Karol Linetty i Mariusz Stępiński nie dostali szansy choćby krótkiego występu. Tylko w meczu z Ukrainą, kiedy awans z grupy mieliśmy już w zasadzie pewny, możliwość gry dostali Thiago Cionek i Piotr Zieliński, a Filip Starzyński dotknął piłkę tylko kilka razy, bo wszedł na boisko w samej końcówce. Łatwo można było odnieść wrażenie, że trener nie bał się wpuścić z ławki tylko Bartosza Kapustki i Tomasza Jodłowca. No i Łukasza Fabiańskiego, ale do tego zmusiła go akurat kontuzja Wojciecha Szczęsnego.
Nawałka nie miał pola manewru, skład na mecze o wszystko był przewidywalny do bólu. Selekcjonerzy na Euro mówili o konieczności rotowania wyjściową jedenastką, żeby wszyscy byli wypoczęci - u nas Jedenastu Dumnych Synów Narodu zdawało sobie sprawę, że mogą zejść z boiska dopiero wtedy, gdy padną. Zieliński miał być rozgrywającym na lata, jednak we Francji trener tak bardzo się na nim zawiódł, że piłkarz długo będzie musiał odbudowywać swoją pozycję w drużynie sprzed turnieju. Nie mamy rozgrywającego. Mamy orkiestrę bez dyrygenta, na tyle dobrą, że fałszowała bardzo rzadko.
Cały turniej graliśmy jednym systemem, niezależnie od walorów rywala. Nie było kim zastąpić nieskutecznego Arkadiusza Milika, bo nikt nie potrafiłby dać drużynie tyle co on w konstruowaniu akcji. Po stałych fragmentach gry, nad którymi Nawałka pracował od początku swojej kadencji, udało się zdobyć tylko jednego gola - Błaszczykowski po bajecznym zwodzie i jeszcze lepszym strzale w meczu z Ukrainą zakończył rozegranie z rzutu rożnego.
Jedenastu Dumnych Synów Narodu zdawało sobie sprawę, że mogą zejść z boiska dopiero wtedy, gdy padną
Oczywiście w jesiennych meczach eliminacyjnych Nawałka będzie mógł już poszerzyć skład o kontuzjowanych ostatnio Macieja Rybusa czy Pawła Wszołka, jednak we Francji na własne oczy przekonał się, że może to być za mało, by odnieść sukces na mundialu w Rosji za dwa lata. Trener nie szuka tylko uzupełnień w składzie, ale kogoś, kto mógłby grać pierwsze skrzypce.
We Francji po trzydziestu latach mniejszych i większych upokorzeń wróciliśmy do piłkarskiej elity. Wyszliśmy z cienia i pokazaliśmy, że nie mamy się czego wstydzić. Nawałka spłacił kredyt zaufania z nawiązką, teraz dajmy mu go jeszcze więcej, by w spokoju pokazał, że potrafi wyciągać wnioski.
Michał Kołodziejczyk z Francji