Nie takich obrazków oczekiwali polscy kibice przed nadchodzącym wielkimi krokami Euro. Reprezentacja Polski zaledwie zremisowała z Islandią 2:2, ratując wynik golem w końcówce spotkania.
Pomimo iż był to ostatni mecz Polaków przed mistrzostwami Europy, Paulo Sousa znów postanowił namieszać w składzie i przetestować kilku zmienników. W pierwszym składzie wybiegli m.in. Przemysław Frankowski, Tymoteusz Puchacz czy Paweł Dawidowicz.
- Zastanawiam się, co ma w głowie trener Sousa, próbuję go rozgryźć. To chyba pierwszy trener, który w okresie przygotowań przed wielkim turniejem nie sprawdza na serio podstawowej jedenastki. Zamiast tego testuje wszystkich ludzi, których ma. Czyli liczy bardziej na sposób, aniżeli na zgranie i wypracowanie jakiejś powtarzalności - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty były obrońca reprezentacji Polski, Marcin Baszczyński.
ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Ciężki turniej przed Polakami. "Dla mnie sukcesem będzie wyjście z grupy"
Choć po meczu z Islandią trudno pochwalić jakąkolwiek formację naszej kadry, to na specjalną uwagę zasługuje na pewno gra w obronie. We wtorkowym meczu obie bramki straciliśmy po błędach popełnionych przy dośrodkowaniach rywali.
- Ciągłe zmiany w obronie i zmiany ustawienia tej formacji powodują niezrozumienie i błędy, szczególnie te indywidualne, chociażby przy stałych fragmentach gry - ocenia Baszczyński.
Jednym z głównych założeń Paulo Sousy miało być skuteczne wyprowadzanie piłki z linii obrony. To jednak także kuleje w wykonaniu naszych defensorów.
- Wydaje mi się, że niezły w tym elemencie jest Kamil Piątkowski, aczkolwiek nie wiem, czy nie zabraknie mu doświadczenia na tak wielkim turnieju. Dzisiaj to jednak dla mnie chyba najjaśniejszy punkt defensywy - ocenia Baszczyński.
- Długo myślałem, na jakie rozwiązanie w obronie bym się zdecydował, ale chyba jednak na trójkę stoperów i dwóch wahadłowych. Tak, wydaje mi się, byłoby najrozsądniej. Grający Kamil Glik także potrzebuje asekuracji, a razem z Bednarkiem i Piątkowskim mogliby nieźle współpracować - dodaje 35-krotny reprezentant naszego kraju.
Tak naprawdę jedynym piłkarzem z piątki defensorów, którego po meczu z Islandią można pochwalić, jest Tymoteusz Puchacz. Wahadłowy naszej kadry odkupił poniekąd winy za słabszy mecz z Rosją. W meczu z Islandią dobrze pokazywał się w ofensywie i zaliczył asystę przy trafieniu Piotra Zielińskiego.
- Tymek sprawdza się, gdy ma tę asekuracje i wsparcie, gdy jest nieco odciążony z pracy w defensywie. To jednak młody chłopak, dopiero się przeciera w kadrze. Jak to młodzież, raz zagra dobrze, raz coś zawali, jednak jeżeli chcemy mieć w przyszłości klasowego lewego obrońcę, to też tych błędów na tym poziomie musi trochę popełnić - ocenia wahadłowego "Baszczu".
A jak były piłkarz takich klubów jak Ruch Chorzów, Wisła Kraków, Atromitos Ateny czy Polonia Warszawa zapatruje się na występ naszych reprezentantów na Euro?
- Dominuje niepewność. Nie jestem pesymistą, który by już wszystko przekreślił, czekam i jako kibic daję kredyt zaufania trenerowi. Z zaciekawieniem patrzę na to, co on robi i czy rzeczywiście jest tak dobrym strategiem, że po prostu przygotowuje tę ekipę, która ma zagrać na Euro, tylko nie chce odkryć kart do końca. Turniej zweryfikuje. Mamy jednak kilku doświadczonych piłkarzy w ważnych momentach, którzy potrafią wziąć ciężar gry na siebie, więc widzę w tym szansę - kończy nasz rozmówca.
Czytaj także:
- Zamieszanie po golu Islandii. Dariusz Szpakowski był zaskoczony
- "Poszedł Piotrek po swoje". Zobacz wyrównującą bramkę Zielińskiego [WIDEO]