Na 55 prób 5 udanych. Polacy całkowicie zawiedli w tym elemencie

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak i Robert Lewandowski

Wciąż nie milkną echa starcia Polaków ze Szwedami. Nasza kadra w meczu o wszystko postawiła przede wszystkim na dośrodkowania. Ich efekt był jednak opłakany. - Szwedzi ukierunkowali nas na grę bokami, a zablokowali środek - ocenia Marek Jóźwiak.

Gdy w linii defensywnej rywali średnia wzrostu oscyluje w okolicach 1,90 metra, to dośrodkowania nie wydają się tym, co pierwsze powinno przychodzić do głowy chcąc ją przełamać. Polacy jednak uparcie próbowali w ten sposób zaskoczyć Szwedów. To co prawda udało się w 84. minucie, gdy po dograniu Przemysława Frankowskiego bramkę zdobył Robert Lewandowski, jednak wcześniej kilkadziesiąt prób zakończyło się fiaskiem.

- Jedno dośrodkowanie zakończyło się sukcesem, Robert Lewandowski strzelił po nim bramkę, więc Paulo Sousa może się w ten sposób bronić - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Marek Jóźwiak, były obrońca reprezentacji Polski.

- Jednak jakość pozostałych dośrodkowań była bardzo słaba. Jeśli ktoś myśli, że można atakować tylko i wyłącznie bocznym sektorem, tylko i wyłącznie dośrodkowaniami i nie ma planu "B", no to słabo to wychodzi, słabo to świadczy o trenerze - dodaje nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO: Smutni przez wynik, ale zadowoleni z gry. Rozmawialiśmy z polskimi kibicami po meczu ze Szwecją

Jakość naszych dośrodkowań była faktycznie dramatyczna. Jak wyliczył na Twitterze Wojciech Górski z serwisu Interia.pl, jedynie 5 z nich, na 55 prób, doszło do adresata. To oznacza skuteczność na poziomie... 9 procent.

- Ja wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś jest powołany do polskiej reprezentacji na mistrzostwa Europy, to powinien reprezentować taki poziom wyszkolenia technicznego, że potrafi dośrodkować z okolicy pola karnego bez przeciwnika. Bo wiele tych dośrodkowań było właśnie bez przeciwnika, to nie było tak, że ktoś biegł z rywalem, mijał go i dośrodkowywał w pełnym biegu - zwraca uwagę Jóźwiak.

- To były dośrodkowania czasami z 25-30 metra bez przeciwnika. Szwedzi nam nieco odpuścili boki, a skoncentrowali się na blokowaniu środka, więc być może po prostu Paulo Sousa został przechytrzony. To Szwedzi ukierunkowali nas na grę bokami, a zablokowali środek i to im się w pełni udało z wyjątkiem bramki na 2:2 - dodaje nasz rozmówca.

Jeszcze gorzej prezentują się statystyki, gdy rozbić je na indywidualne występy naszych graczy. Dla przykładu Kamil Jóźwiak 9 razy próbował dośrodkowywać. Celnie nie udało mu się ani razu. Pytanie, czy dziś nasza kadra wciąż może polegać na skrzydłach.

- Bym tak tego nie spłaszczał, akurat w tym meczu tak się złożyło, że te dośrodkowania były słabsze. Na pewno musimy poprawić ten element gry. Zawsze jednak nasza kadra, czy to poprzez Grosickiego czy Błaszczykowskiego stwarzała zagrożenie. Ci zawodnicy na skrzydłach to był nasz znak firmowy. Natomiast w tym meczu ani Jóźwiak, ani Puchacz tego nie gwarantowali - ocenia Jóźwiak.

Czytaj także: 
Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko piłkarzy reprezentacji Polski
Żałoba w austriackim futbolu. Tragiczna śmierć trenera[color=#8899a6; font-family: ]

[/color]

Komentarze (2)
sajok
25.06.2021
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Dajcie już spokój tym popierdułkom, bo nie warto o nich rozmawiać. Cieszmy się mistrzostwami! 
avatar
zbych22
25.06.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Marek Jóźwiak potwierdza tylko to co znane jest od dziesięcioleci - polscy piłkarze to techniczne dno w porównaniu z czołówką.