Thomas Delaney nie miał pojęcia z kim gra. Na boisku widział 20 tak samo ubranych facetów

Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Thomas Delaney
Getty Images / Michael Regan / Na zdjęciu: Thomas Delaney

Wyobraźmy sobie jak irytująca byłaby gra w piłkę nożną, gdyby obie drużyny nosiły te same stroje. Thomas Delaney, który już za chwilę zagra w półfinle mistrzostw Europy, nie musi sobie tego wyobrażać.

Teoretycznie mecz jakich tysiące. Towarzyskie starcie Danii z Meksykiem, ostatni sprawdzian przed mundialem 2018. Duńczycy, jako gospodarze, wychodzą w swoich domowych strojach - czerwone koszulki uzupełniają białymi spodenkami. To nie stanowi problemu dla Meksykan, mogą przywdziać swoje zielone koszulki, także uzupełnione białymi spodenkami.

Dla jednej osoby to jednak zapowiedź poważnych kłopotów. Thomas Delaney na boisku widzi bowiem 20 identycznie ubranych facetów.

Kto jest z kim? 

Ćwierćfinał trwającego Euro. Naprzeciw siebie stają dwie rewelacje turnieju - Czechy oraz Dania. Już w 5. minucie świetnym strzałem głową wynik otwiera Thomas Delaney. 29-latek nie osiada jednak na laurach i przez cały mecz ciężko haruje w środku pola. Po końcowym gwizdku to właśnie on zostaje uznany graczem meczu. W pełni zasłużenie.

ZOBACZ WIDEO: "Biorą cię do lasu, śpisz w stodole na słomie". Były reprezentant Polski wspomina sytuację w klubie z Danii

- Jest dla nas niesamowicie ważnym zawodnikiem. Nie pamiętam kiedy ostatnio był nieobecny na meczu kadry - chwalił po meczu kolegę z drużyny Yussuf Poulsen. - To świetny motywator, zawsze daje z siebie 100 procent, nawet w trudnych sytuacjach - dodał napastnik.

A sytuacja, akurat dla Delaney'a, bywa czasami wyjątkowo trudna. 29-latek cierpi bowiem na daltonizm. Nie odróżnia przede wszystkim koloru czerwonego i zielonego. To spowodowało, że chociażby we wspomnianym meczu z Meksykiem, miał kłopot by rozpoznać kolegów z zespołu.

- Zwykle stroje różnią się chociażby spodenkami, ale w tamtym meczu oba komplety były białe, co jeszcze komplikowało sprawę. Musiałem rozpoznawać kolegów po twarzach, ale musiałem robić to szybko, by nie stracić piłki. Gdy ludzie są blisko, da się ich rozpoznać, ale gdy są dalej, a tempo gry jest wysokie, jest to trudniejsze - wyznał zawodnik w rozmowie z DPA.

Ogromne znaczenie dla sprawy

O sytuacji Delaney'a świat dowiedział się w 2018 roku. Na kilka dni przed mundialem w Rosji, piłkarz wykonał telefon do trzeciego programu duńskiego radia. Chciał nim wesprzeć fana, który żalił się, że nie był w stanie rozróżnić koszulek w meczu Duńczyków z Meksykiem.

- Nazywam się Thomas. Cierpię na ślepotę barw. Pewnego dnia na boisku trudno mi było dostrzec, kto jest w mojej drużynie, a kto jest w przeciwnej - powiedział zawodnik na antenie.

Wówczas jeszcze nikt nie miał pojęcia, kto właśnie dodzwonił się do radia. Prowadzący audycję dziennikarz dopytywał zatem, gdzie gra jego rozmówca. Odpowiedź mogła nieco zaskoczyć.

- W duńskiej drużynie narodowej - odparł Delaney.

Piłkarz momentalnie stał się niepisanym ambasadorem wszystkich zmagających się z chorobą osób. Jego otwartość, na łamach BBC, chwaliła m.in. Kathryn Albany-Ward, założycielka brytyjskiej organizacji Awareness of the Color Blind".

- To pierwszy topowy piłkarz, który publicznie się do tego przyznał. Myślę, że nawet nie wie, ile to znaczy dla naszej sprawy. Większość o tym nie mówi, ponieważ obawia się, jak to wpłynie na ich wartość - komentowała kobieta.

Zazwyczaj problem jest bardzo prosty do rozwiązania. Wystarczy pilnować, by jednocześnie na boisku nie było czerwonych i zielonych strojów. W przypadku Delaney'a jest to o tyle utrudnione, że z jednego z tych kolorów na co dzień korzysta reprezentacja Danii.

To jednak kłopot nie tylko podopiecznego Kaspera Hjulmanda. Podobny problem dotyka ponad 300 milionów osób na świecie. Co ciekawe, dużo częściej zmagają się z nim mężczyźni (około 9 procent populacji) niż kobiety (około 0,5 procenta). Statystycznie oznaczałoby to, że w każdej drużynie piłkarskiej powinien być przynajmniej jeden taki przypadek.

Jak na razie, do tego faktu przyznał się tylko Delaney. Duńczyk jednak udowadnia, że przy odrobinie starań, nie musi to stanowić problemów, by grać na najwyższym poziomie. Latem 2018 roku przeniósł się za 20 milionów euro z Werderu Brema do Borussii Dortmund (co swoją drogą musiało stanowić pewną ulgę, bowiem Werder na co dzień gra w zielonych koszulkach). Z reprezentacją walczy natomiast o powtórzenie największego sukcesu w historii kraju - mistrzostwa Europy z 1992 roku.

Do tego celu pozostały mu już tylko dwa kroki. Pierwszy, wraz z kolegami, może wykonać już w środę wieczorem. O 21:00 w półfinale Euro Dania zmierzy się z reprezentacją Anglii.

Czytaj także: 
"Jaka szkoda! La Roja była lepsza". Hiszpańskie media o porażce z Włochami
Włoskie media w euforii. "Magiczne noce trwają nadal"

Komentarze (0)