We wtorek Lamborghini ogłosiło dołączenie do wyścigów długodystansowych WEC począwszy od roku 2024, co jest ciekawą informacją dla fanów Roberta Kubicy. Włoski producent motoryzacyjny ma prowadzić rozmowy z Prema Orlen Team ws. obsługi jego samochodu klasy hypercar i niewykluczone, że to właśnie obecna ekipa Kubicy będzie stanowić podstawę przyszłej załogi Lamborghini w WEC.
Równocześnie fani Formuły 1 nie powinni się nastawiać na to, że zobaczą Lamborghini w królowej motorsportu w najbliższej przyszłości. - F1 nie jest częścią naszego pomysłu na przyszłość. Gdy mówimy o motorsporcie, to dla nas zawsze to musi mieć związek z samochodami dopuszczonymi do ruchu ulicznego - powiedział magazynowi "Top Gear" Stephan Winkelmann, dyrektor generalny Lamborghini.
Firma należąca do grupy VW ma na swoim koncie krótki romans z F1. W roku 1991 Lamborghini przygotowało model 291 z silnikiem V12, który nie podbił torów królowej motorsportu. Formalnie zespół, który odpowiadał wówczas za ten samochód nazywał się jednak Modena.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk
Decyzja Lamborghini o niedołączaniu do F1 nie powinna też dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę strukturę właścicielską. W roku 2026 w królowej motorsportu pojawią się dwie inne marki z portfolio Volkswagena - Audi oraz Porsche. Gdyby do stawki dołączył jeszcze włoski producent, bylibyśmy świadkami wewnętrznej rywalizacji w ramach jednej firmy.
Za to Lamborghini zamierza na dłużej związać się z WEC, co w razie współpracy z Prema Orlen Team i Kubicą, może ucieszyć polskich fanów. - Wyścigi długodystansowe mają wiele wspólnego z technologią, którą później możemy przenieść do samochodów drogowych. W F1 jest gorzej pod tym względem - ocenił Winkelmann.
Poprzez serię WEC włoski producent zamierza m.in. testować silnik hybrydowy, który ma napędzać kolejne modele firmy z Sant’Agata Bolognese.
Czytaj także:
Alfa Romeo sprawiła niespodziankę. Robert Kubica ma w tym swój udział
Lewis Hamilton jest wściekły. Wszystko przez najnowsze plotki