Gdy przed rokiem Daniel Ricciardo przenosił się do McLarena, obie strony wiązały spore nadzieje z tym transferem. Australijczyk jeszcze w czasach startów w Red Bull Racing udowadniał, iż należy do czołowych kierowców w Formule 1. Natomiast ekipa z Woking potrzebowała lidera, który pomoże jej zrobić kolejny krok naprzód.
Daniel Ricciardo podpisał trzyletni kontrakt, który zagwarantował mu ok. 15-20 mln dolarów na sezon. Jednak 32-latek nie spełnia dotąd pokładanych w nim nadziei. Dość powiedzieć, że liderem zespołu stał się zaledwie 22-letni Lando Norris.
Norris w tym sezonie zdobył już 48 punktów, podczas gdy Ricciardo ma ich tylko 11. Dlatego w padoku F1 sporo mówi się o przedwczesnym zakończeniu współpracy z kierowcą. - Nie chcę wchodzić w szczegóły kontraktu, ale mamy mechanizmy, za sprawą których będziemy na siebie skazani w sezonie 2023, ale są też takie, w myśl których nie będziemy - powiedział magazynowi "RACER" Zak Brown, szef McLarena.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie
- Rozmawiałem o tym z Danielem. Nie osiągamy wyników, na które obaj liczyliśmy. Będziemy jednak nadal naciskać. W ubiegłym roku na Monzy pokazał, że potrafi wygrywać wyścigi. Musimy nadal rozwijać nasz bolid. Nawet jeśli nie jest on w stanie zwyciężać, to musimy liczyć się w czołówce - dodał Brown.
Amerykanin podkreślił, że obie strony muszą podejść racjonalnie do sytuacji i oceniać ją z wyścigu na wyścig. McLaren ma nieco czasu, by zadecydować o przyszłości Ricciardo, bo najważniejsze klocki transferowe powinny układać się w okolicach lipca i sierpnia.
Sam kierowca również jest świadom tego, że jego forma nie zachwyca. - Mam ważną umowę z McLarenem, ale nie interesuje mnie walka o czternaste miejsce. Nie po to jestem w F1 - stwierdził krótko Australijczyk.
Czytaj także:
Ferrari złamie przepisy? Zespół obawia się kary
"Szokujące". Wypadek Schumachera wstrząsnął F1