Guanyu Zhou wystartował do pierwszego w karierze GP Monako z ostatniego pola startowego, ale już na wczesnym etapie wyścigu awansował na czternastą lokatę. Młody Chińczyk zasłużył na pochwałę, bo wyprzedzanie na krętym i wąskim torze w księstwie nie należy do najłatwiejszych zadań.
Jednak po tym jak doszło do czerwonej flagi i przerwania wyścigu po wypadku Micka Schumachera, kierowca Alfy Romeo spadł na szesnastą lokatę. 23-latek zasłużył jednak na pochwały, bo popisał się próbą świetnego manewru wyprzedzania, gdy podjął się ataku na Yukiego Tsunodę.
Zhou przez moment stracił panowanie nad bolidem, a koła w jego Alfie Romeo złapały uślizg, ale Chińczyk opanował sytuację i ostatecznie nie uderzył w bandy. - Było blisko! Potrzebuję nowej bielizny - rzucił przez radio reprezentant ekipy z Hinwil.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
- To było prawdopodobnie jedno z najlepszych okrążeń, jakie pokonałem jadąc za Yukim. Musiałem w ostatniej chwili "zanurkować" do środka toru. Niestety, on próbował blokować tę przestrzeń. Natomiast ja trafiłem w mokrą plamę na asfalcie i musiałem walczyć o to, by nie rozbić bolidu - wyjaśnił dziennikarzom Zhou, cytowany przez motorsport.com.
Próba ataku na Tsunodę zakończyła się dla Zhou kiepsko, bo wyprzedził go jadący z tyłu Nicholas Latifi. - To nie ma większego znaczenia, przynajmniej próbowałem ataku i chciałem zyskać pozycję - skomentował kierowca Alfy Romeo.
- W kokpicie na pewno w tamtym momencie nie było zbyt fajnie. To był przerażający moment. Jednak gdy oglądałem powtórki, wyszło to całkiem nieźle - dodał Zhou.
Na obronę kierowcy Alfy Romeo należy dodać, iż nie ma on dotąd większego doświadczenia na ulicznych torach, zwłaszcza w Monako, gdzie wyprzedzanie jest niemal niemożliwe. Na dodatek przyszło mu rywalizować na mokrym torze, a to nie ułatwiło mu zadania.
Czytaj także:
Ferrari złamie przepisy? Zespół obawia się kary
"Szokujące". Wypadek Schumachera wstrząsnął F1