Formuła 1 wprowadziła limit budżetowy od roku 2021, za sprawą którego zespoły obecnie mogą wydać maksymalnie 140 mln dolarów. W kolejnym sezonie pułap ten spadnie o kolejnych 5 mln dolarów. Jednak do limitu wydatków nie są zaliczane m.in. pensje kierowców, wynagrodzenia trzech najlepiej opłacanych pracowników i koszty związane z marketingiem.
Najnowszy pomysł szefów F1 zakłada, aby limity wydatków połączyć z pensjami kierowców. Byłby to kolejny krok w kierunku zaciskania pasa.
- Nie sądzę, aby było to potrzebne - powiedział Fernando Alonso, który jako pierwszy głośno zaprotestował przeciwko ograniczaniu zarobków zawodników.
- Kierowcy zawsze byli poza dyskusją, a tymczasem to nas najczęściej wykorzystuje się do promowania F1. Pojawiamy się na coraz większej liczbie imprez promocyjnych, mamy coraz większy kontakt z fanami. Formuła 1 prosi nas o coraz więcej i czerpie z tego korzyści. Dlatego nie powinnismy być objęci limitem wydatków - dodał Hiszpan, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Obecnie najlepsi w stawce, Lewis Hamilton i Max Verstappen, zarabiają rocznie ok. 50 mln dolarów. Gdyby wprowadzono cięcia zarobków w F1, największe gwiazdy tego sportu musiałyby się liczyć z co najmniej 50 proc. obniżką wynagrodzenia. Jeden z pomysłów zakłada bowiem, że każdy zespół będzie mógł wydać maksymalnie 30 mln dolarów na obu zawodników.
O mniejszych zarobkach nie chce słyszeć Hamilton. Kierowca Mercedesa zwrócił uwagę na to, że realizacja tego pomysłu może doprowadzić do tego, że młodzież nie będzie garnąć do ścigania w F1, bo inne dyscypliny będą oferować większe możliwości i zarobki.
Dodatkowy problem polega na tym, że kierowcy posiadają wieloletnie kontrakty, a prawo nie może działać wstecz. Verstappena wiąże umowa z Red Bull Racing aż do końca 2028 roku. Dlatego perspektywa wprowadzenia limitu wydatków dla kierowców F1 jest bardzo odległa.
Czytaj także:
Czy BMW skusi Roberta Kubicę? Właśnie pokazali nową "bestię"
Netflix niczym Viaplay? To może być szok dla kibiców